niedziela, 15 czerwca 2025

Rozdział 114

 Narracja Anastasii

Pierwsze promienie słoneczne wpadające co pokoju sprawiły, że obudziłam się, ale nie otwierając oczu mocniej wtuliłam się w Jaya chłonąc od niego ciepło i wsłuchując się w miarowe bicie jego serca. Szczerze mówiąc nadal nie wierzę, że to wszystko co się wczoraj stało to działo się naprawdę i jeśli to tylko sen to chce by on trwał jak najdłużej. Gdy tylko wyczułam na czole pocałunek i delikatne muskania jak nie mam opuszków palców na swoim policzku mimowolnie szerzej uśmiechnęłam się i otwierając oczy nie marnując ani chwili nachyliłam muskając usta swojego ukochanego, który mocniej mnie obejmując zaczął oddawać pocałunek z większą namiętnością. 

- Dzień dobry misiu... Wiesz tak to mogę budzić się codziennie - Jay słysząc moje słowa od razu szerszej się uśmiechnął cicho się przy tym śmiejąc 

- Witaj ... I to dobrze się składa, że tak chcesz być budzona każdego dnia, bo właśnie tylko takie pobudki przewiduje - słysząc słowa ukochanego mimowolnie szerzej uśmiechnęłam się znów skradając mu buziaka, gdzie jednocześnie odruchowo złączyłam nasze dłonie, na co on lekko je ścisnął, a ja nadal uśmiechając się spojrzałam się na nie i widząc na palcu pierścionek mimowolnie kąciki moich ust szerzej uniosły się na samą myśl, że jednak to wszystko jest prawdą i, że naprawdę niedługo zostanę żoną bruneta. 

- Jeśli rozmiar nie jest dobry lub jeśli ci się nie podoba... - słysząc słowa bruneta od razu się na niego spojrzałam się na niego kręcąc głową

- Jest przepiękny i ma dobry rozmiar, tylko po prostu patrzę na niego by upewnić się, że na pewno zostałam twoją narzeczoną... Swoją drogą ciekawe skąd się u ciebie wziął ten motyw róży... - nie przestając się uśmiechać znów zerknęłam na pierścionek nie mogąc się nadziwić temu jaki jest piękny. Jestem przekonana, że kuzynka Jaya na pewno wiele włożyła w to by znajdującą się na srebrnej obrączce róża wyglądała tak realnie 

- Powiedzmy, że postanowiłem iść w kierunku twojego ulubionego kwiatu i by wszystko pasowało do tego specjalnego różanego naszyjnika... I tak wogole to uwierz mi, że to prawda kochanie i zostaniesz moją żoną, ale rozumiem cię doskonale, bo ja z kolei nadal nie wierzę, że oprócz tego, że weźmiemy ślub zostaniemy rodzicami małej Diany - Jay nie tracąc czasu położył nasze splecione ręce na moim brzuchu, a ja słysząc jego ostatnie słowa spojrzałam się niego pytająco 

- Przepraszam bardzo czy ty właśnie sugerujesz, że nie tyle co chciałbyś mieć córkę, ale i, że damy jej na imię Diana? - Tariq słysząc moje słowa mimowolnie przekręcił oczami kiwając głową 

- Ja kochanie mam po prostu takie przeczucie, że pod twoim sercem rośnie dziewczynka i wydaje mi się, że imię Diana po babci będzie idealne... - nie mogąc nie uśmiechnąć się pokręciłam głową nawet nie próbując zastanawiać się nad tym skąd mu się to wzięło 

- Diana Yasmin Khan. No nawet to ładnie brzmi. No i oprócz tego, że to imię po babci to i także imię po brytyjskiej księżnej, więc to w połączeniu z imieniem po cioci da to, że nasza ewentualna córka będzie miała niezwykłe imiona... Aczkolwiek jeśli to będzie syn to co powiesz na George Zulfiqar Khan? Piękne brytyjskie imię bodajże patrona Anglii, a także imieniem naszego cudownego przyjaciela i imię po dziadku... - powiedziałam patrząc się na Jaya, który teatralnie zaczął kręcić nosem, ale uśmiechając się pocałował mnie w nos

- Podoba mi się kochanie, więc mamy to już mamy ustalone. Będzie mała Diana lub mały George. Co do rodziców chrzestnych to co powiesz na Belle i Kamrana? - z trudem powstrzymując się przed przewróceniem oczu pokiwałam głową 

- Jestem jak najbardziej za, ale kochanie może trochę przystopuj, bo to dopiero początek ciąży, a ty jak mam wrażenie zaraz zaczniesz planować na jakie studia wyślesz nasze dziecko - nie mogąc powstrzymać cichego śmiechu patrzyłam się na Jaya, który przekręcił oczami 

- No co? Przecież to są bardzo ważne  rzeczy i im szybciej je ustalimy tym lepiej, a co do studiów to uwierz mi, że to też wcale nie jest taki zły pomysł, ale jednak to chyba zostawiamy naszemu dziecku i zmieniając temat pomyślmy o naszym ślubie... - rzucił Jay, a ja choć na początku przekręciłam oczami to jednak potem pokiwałam głową uśmiechając się do niego 

- No właśnie kochany... Nie wiem jak ty, ale chyba nie chce byśmy zrobili to szybko bo jestem w ciąży i byleby zdążyć nim ciąża będzie widoczna... - ciemnooki słysząc moje słowa lekko uśmiechając się pokiwał głową

- W takim razie weźmiemy ślub po narodzinach naszego maleństwa, lecz mam jedną i za to duża uwagę co do miejsca, bo widzisz po tym ataku terrorystycznym straże graniczne zwiększyły bardzo swoją czujność pod kątem osób z... - zaczął mówić Tariq, a ja domyślając się o co mu chodzi kiwając głową delikatnie położyłam palec na jego ustach by przestał mówić 

- Nie musisz mi tego mówić, bo rozumiem i też nie wyobrażam sobie byśmy mieli wziąć ślub w innym miejscu jak Berlin, więc to też mamy już ustalone i wybierając swojego świadka miej na uwadze to, że moim świadkiem będzie Bella - brunet słysząc moje słowa szerszej się uśmiechnął, po czym delikatnie pocałował mnie, a ja od razu zaczęłam oddawać pocałunek z większą namiętnością

- Nie wierzę, że jeszcze działają... Byłem pewny, że po tylu powiadomieniach gratulacyjnych nasze komórki padną, a tu proszę... - gdy tylko usłyszeliśmy krótkie dźwięki naszych komórek od razu odsunęliśmy się od siebie, gdzie gdy Jay zaczął mówić przekręcając oczami sięgnęłam po swoją komórkę jednocześnie siadając i widząc, że to wiadomość od Iana mimowolnie szerzej uśmiechnęłam się

- Witaj ciociu i wujku. Jestem Aurora i bardzo przepraszam, że trochę wczoraj namieszałam w tak ważnym dla was dniu, ale bardzo chciałam wyjść już na świat i wszystkich poznać. Mam nadzieję, że szybko się zobaczymy. Razem z moimi rodzicami przesyłam Buziaki - nie mogąc przestać się uśmiechać czytałam tekst jednocześnie kątem oka zerkałem na załączone zdjęcie małej piękności

- A ja dostałem wiadomość od Caroline. Urodziła chłopca. Matthias Karl. Zobacz - Jay nie tracąc czasu podał mi swój telefon, a ja podałam mu swoją komórkę. Nie powiem widząc zdjęcie przyjaciółki, która choć ewidentnie zmęczona uśmiechnięta trzyma ślicznego chłopca od razu kąciki moich ust uniosły się jednocześnie poczułam ukucie w sercu jak do oczu napłynęły łzy na samą myśl, że Franzowi nie było dane doczekać tego momentu. 

- Wiem kochanie… Mnie też to boli, że Franza już nie ma z nami, ale na pewno jest przy nich, nas duchem i przynajmniej zrobimy wszystko aby dzieci o nim pamiętały… - Jay zapewne widząc moje łzy od razu mocno mnie objął, a ja przytuliłam się do niego  kiwając głową

- No dobra kochana czas wstawać, bo musimy pojechać do szpitala by osobiście pogratulować świeżo upieczonym rodzicom i poznać te dwa aniołki… A potem zabieram cię gdzieś i nie pytaj się gdzie, bo to niespodzianka… Także, ty idziesz do łazienki, a ja idę zrobić śniadanie. Masz ochotę na coś  konkretnego? - gdy usłyszałam początkowe słowa ukochanego od razu pokiwałam głową, ale słysząc jego dalszą wypowiedź spojrzałam się na niego pytająco, ale on zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć mówiąc dalej położył palec na moich ustach, przez co jedynie pokręciłam głową 

- Wiesz co Khan ty lepiej się zastanów czy aby na pewno chcesz mi robić niespodzianki, bo jeszcze się do nich przyzwyczaję i będziesz musiał mi codziennie je robić… A co do śniadania to mam nadzieję, że szef kuchni poleca herbatę imbirowa i kanapki z ogórkiem… - ciemnooki słysząc moje słowa od razu cicho się zaśmiał kiwając głową 

- Ależ proszę cię bardzo kochane. Skoro tak bardzo chcesz to mogę codziennie robić ci niespodzianki… A czy masz może jeszcze jakieś inne zachcianki odnośnie śniadania? - rzucił Jay, a ja przekręcając oczami pokręciłam głową

- Kochanie uwierz mi, że to nie jest zachcianka, a jak na razie jedynie tylko to mój żołądek przyjmuje, więc sam widzisz, że to konieczność żywieniowa… - powiedziałam patrząc się na ukochanego, który lekko uśmiechając się pokiwał głową

- No dobrze, dobrze, ale jakbyś miała jakieś nowe preferencje pokarmowe to mów mi od razu, dobrze? - kiwając głową patrzyłam się na uśmiechniętego bruneta, który dał mi buziaka, a ja wręcz mechanicznie zaczęłam oddawać pocałunek z większą namiętnością 

***

- Witamy. Możemy? - pukając w ramę drzwi powoli je otworzyłam i nieznaczne je otwierając zaczęłam mówić, gdzie widząc jak przyjaciele uśmiechając się pokiwali głowami sama szeroko się uśmiechając weszłam do środka a za mną Jay z Chrisem i Bellą

- Jezu kochani, ale piękności… Naprawdę wam gratulujemy… - jako pierwsza odezwała się Is, a ja nie tracąc czasu podeszłam najpierw do Caroline by przytulić ją na powitanie, a następnie przytuliłam się do Eleny, za zaraz potem do Iana i Kamrana

- Mówcie kochane jak się czujecie i czy nie potrzebujecie czegoś? - powiedziałam zerkając na przyjaciółki, które uśmiechając się pokręciły głowami 

- Nie wiem jak Caro, ale ja jestem zmęczona, ale naprawdę bardzo szczęśliwa... Nie mogę uwierzyć, że nasz mały aniołek jest już z nam… - powiedziała od razu Elena, na co uśmiechają się do niej pokiwałam głową 

- Ja podobnie… Pomimo zmęczenia jestem szczęśliwa, choć nie powiem abym była w pełni szczęśliwa… - powiedziała Caroline blado się uśmiechając do nas, przez co od razu poczułam ukucie w klatce piersiowej

- Domyślamy się kochana i uwierz nam, że my też żałujemy, że jego nie ma tutaj z nami i naprawdę możesz być pewna, że masz w nas wsparcie i przynajmniej zrobimy wszystko aby dzieci o nim nie zapomniały… - powiedział Jay przytulając się do Caro

- Dokładnie kochana… Aczkolwiek chyba wszyscy wierzymy, że Franz jest zawsze obok was, nas i wspiera z góry… - dopowiedziała od razu Bella, a ja pokiwałam głową zgadzając się z nią

- Wiem o tym kochani i nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jak bardzo jestem wam wdzięczna za wasze wsparcie… Gdyby nie wy i moje dwie gwiazdki to nie wiem jakby to wszystko było… - czując napływające do oczu łzy szybko poruszyłam powiekami by je odgonić, po czym nie tracąc czasu delikatnie siadając na łóżku przyjaciółki przytuliłam ją mocno do siebie 

- No dobra… A tak zmieniając już kompletnie temat to mamy do ciebie Jay pewną sprawę, a mianowicie chodzi o to, że… ta młoda dama już poprosiła siostrę Eleny o bycie matką chrzestną i widzisz nasza mała Aurorka powiedziała nam przy okazji, że byłaby bardzo szczęśliwa gdybyś zechciał zostać jej ojcem chrzestnym… - Ian zaczynając mówić ostrożnie wyjął z szpitalnego łóżeczka swoją córeczkę podchodząc do Jaya, który słysząc ostatnie słowa przyjaciela szeroko się uśmiechnął 

- Boże naprawdę?... Słuchajcie to będzie naprawdę wielka przyjemność dla mnie… - Tariq nadal szeroko się uśmiechając pokiwał głową, po czym wziął na ręce małą Aurorę, a ja uśmiechnęłam się na ten widok wyobrażając już sobie jak będzie wyglądał gdy będzie przytulał nasze maleństwo. 

- To jak już przy rodzinach chrzestnych to… mam nadzieję, że Ianie i Bello zgodzicie się być chrzestnymi tego kawalera… - rzuciła Carolina, na co Is szeroko się uśmiechnęła kiwając głową

- Ależ oczywiście, że tak… Boże nawet nie wiesz jak będę szczęśliwa będąc chrzestną tego pięknisia… - Bella nie dodając nic więcej przytuliła się do przyjaciółki, po czym ręką wskazała na łóżeczko, na co Caro pokiwała głową, a Bells nie tracąc czasu wzięła na ręce małego Matthiasa, a Ian w tym czasie również poszedł do Caroline przytulając się do niej 

- Chłopaki wiecie co miałem iść po herbatę dla dziewczyn, więc może pójdziecie ze mną to dla każdej z dam coś przyniesiemy do picia i coś słodkiego do jedzenia, co? - zaproponował po krótkiej chwili Ian, na co jak zauważyłam Jay pokiwał głową oddając Elenie małą Aurorę 

- Jasne. W takim razie zostawiamy was na chwilę i szybko wracamy - powiedział Jay, po czym pocałował mnie w policzek, a następnie razem z chłopakami wyszli z sali

- No dobra kochana mów jak się ty się czujesz i chwal się tą błyskotką, którą masz na palcu - mimowolnie cicho się śmiejąc wystawiłam dłoń tak by przyjaciółki mogły zobaczyć pierścionek 

- Szczerze? Chyba fala pierwszego przerażenia już mnie opuściła i teraz jedynie co czuję to wielkie szczęście i niedowierzanie, że to naprawdę wszystko się dzieje… No i wiadomo mam mdłości i wahania nastroju, ale mam wielką nadzieję, że to szybko minie… - powiedziałam patrząc się na przyjaciółki, które uśmiechając się pokiwały głowami 

- Boże jaki piękny kochana... Jay zdecydowanie jak już coś robi to robi to na całego - powiedziała od razu uśmiechnięta Elena, a ja się zaśmiałam kiwając głową na przyznanie jej racji 

- Widzisz nie chce tego mówić, ale... A nie mówiłam, że jesteście dla siebie idealni? - Bella uśmiechając się szeroko nie dodając nic więcej delikatnie szturchnęła mnie ramieniem o moje ramię, przez co przekręciłam oczami nie mogąc powstrzymać cichego śmiechu 

- No to od razu było widać było jak pomiędzy nimi iskrzy, więc nie ma co się dziwić, że tak to się skończyło… - powiedziała Caroline uśmiechając się do mnie przed co sama uśmiechnęłam się 

- Dokładnie... A jeśli chodzi o dolegliwości ciążowe to kochana chyba cię nie pociesze, ale może i mdłości w pewnym momencie przestaną być uciążliwe to jednak dojdą ci nowe a wahania nastroju mogą się nasilić, lecz… dla takiego aniołka naprawdę warto to wszystko znieść i gdy po raz trzymasz je ramionach to od razu zapominasz o tych wszystkich niedogodnych rzeczach… - dopowiedziała szybko Elena,  a ja widząc jak pozostałe przyjaciółki pokiwały głową blado się uśmiechnęłam do nich mając nadzieję, że jednak dalsze tygodnie nie będą takie najgorsze i bez problemów przejdę ten jakże cudowny okres 


Narracja Belli 

- Możecie nam łaskawie powiedzieć gdzie jedziemy i co kombinujecie?... - jako pierwsza odezwałam zerkając na siedzącego na przodzie Chrisa, który zerkając na mnie uśmiechnął 

- Co kombinujemy? A czy to nie jest oczywiste kochanie? Porwaliśmy was, a teraz wywozimy was w fajne miejsce, o którym wam na razie nie powiemy i wykorzystamy was na różne sposoby, a co wam się na pewno spodoba i nie będziecie protestować - rzucił od razu uśmiechnięty Chris, a ja słysząc jak Jay cicho się zaśmiał spiorunowałam go i mojego męża wzrokiem kręcąc głową. No zabrało im się na dowcipy 

- Kochana powiedz mi czy twojemu blondwłosemu księciu ten języczek zaostrzył się po waszym ślubie? Bo jeśli tak to może jednak poważnie się zastanowię czy nie zmienić zdania w temacie za mąż pójścia skoro blondasek zaczął się tak rządzić, bo waszym ślubie… - nie powiem słysząc słowa siedzącej obok przyjaciółki od razu cicho się zaśmiałam 

- Kochanie możesz o tym zapomnieć... Tak czy siak zostaniesz moją żoną... - rzucił natychmiast Jay, na co Anna przekręciła oczami, a ja znów cicho się zaśmiałam 

- Kochane przykro nam, że musieliśmy was porwać z jak to kiedyś powiedział Franz z pogawędki sabatowej, ale naprawę bardzo się spieszymy i nie macie o co się martwić… To chyba nie przestępstwo, że zabieramy was  na randkę… - odezwał się Chris, a ja kręcąc głową przekręciłam oczami nie wierząc  to co słyszę 

- Wiesz kochana chyba faktycznie Heinemu wyostrzył się język i to nie tylko … Naprawdę Watrin myślisz, że nie domyśliłyśmy się, że zabieracie nas na randkę? A nie przeszło wam przez myśl, że może my też coś dla was szykujemy? - rzuciłam natychmiast, na co jak zauważyłam Anna ciężko westchnęła kręcąc z rezygnacją głową, a Chris spoglądając na nas zrobił minę niewiniątka 

- Cholera wy naprawdę nie żartujecie... Ale kaszana stary… - powiedział Heine spoglądając na bruneta, który przez lusterko spojrzał się na nas przepraszająco 

- Wiecie kochane to tylko dowodzi, że idealnie się dobraliśmy skoro wspólnie planowaliśmy randki… W takim razie proponuje kompromis, tzn. my dziś was zabierzemy na randkę, a wy jutro nas zabierzecie na randkę… Co wy na to? - zaproponował Tariq, a ja spojrzałam się na Anastasię, która prychając przewróciła oczami 

- Jutro będzie futro jak się mówi moi mili panowie i tak w ogóle to nie wiem czy będzie nam się chciało jutro gdzieś was zabierać, prawda Bella ? - z trudem powstrzymując śmiech, starając się mieć poważną minę pokiwałam głową zgadzając się z blondynką, na co jak zauważyłam mój mąż przekręcił oczami 

- Kochany ty nie rób takiej niny, bo przypominam ci, że mamy dwójkę dzieci i raczej wystarczy, że dziś sprzedałeś na jak nie mam na bardzo długo nasze dzieci dziadkom... - powiedziałam od razu na co blondas spojrzał się na mnie kręcąc głową 

- Kochanie oczywiście, że pamiętam o naszych małych aniołkach, ale wierz mi, że dziadkowie są tak w nich zapatrzeni, że zdecydowanie wolę aby więcej teraz się nimi zajmowali niż za te parę lat później i rozpieszczali ich ile się da sprawiając, że dzieciaki będą nam wchodzić na głowę.. - powiedział od razu niebieskooki, a ja mimowolnie cicho się zaśmiałam kręcąc głową. Faktycznie nasi rodzice zwariowali na punkcie bliźniaków i jestem pewna, że faktycznie będą ich rozpieszczać jak tylko mogą 

- No dobra wycieczko randkowa jesteśmy na miejscu - słysząc słowa Jaya spojrzałam się na widok za oknem i widząc gdzie jesteśmy zamarłam gryząc się w język by nie okazać żadnych niewerbalnych komunikatów. Odruchowo spojrzałam się na przyjaciółkę, która rzucając mi szybkie znaczące spojrzenie zachowując wręcz stoicki spokój wyszła z samochodu, więc ja też szybko wyszłam z pojazdu 

- Po prostu nie wierzę… Naprawdę idziemy na kręgle?... - zaczynając mówić spojrzałam się na Chrisa, który uśmiechając się skinął głową 

- No myśleliśmy też o tym by iść na wrotki, ale w obecnej sytuacji chyba to będzie jak nie mam dużo lepsze i fajniejsze… - Jay nie dodając nic więc przytulił się od tylu do Ana kładąc ręce na jej brzuchu, na co ona jak oparzona odsunęła się od niego piorunując swojego narzeczonego wzrokiem 

- Misiu co miałeś na myśli mówiąc w obecnej sytuacji? Mam nadzieje, że nie mówisz tu o naszym maleństwie i tak dla jasności to przypominam ci, że ciąża to nie CHOROBA - z trudem powstrzymując śmiech zerknęłam na przytulającego mnie od tyłu Heinego dając mu buziaka 

- Kochanie ja po prostu nie chce ci zaszkodzić… Może i ciążą to nie choroba, ale musisz przecież uważać na siebie… - kajał się Khan, a ja zerknęłam na Chrisa, który rozumiejąc mój przekaz skinął głową

- Dobra kochani nie traćmy czasu tylko ja z Jayem pójdziemy załatwić tor, a wy idźcie po buty… - kiwając głową nie tracąc ani chwili wzięłam przyjaciółkę za rękę idąc w stronę wypożyczalni butów

- Jak rozumiem nie mówimy im o tym, że też planowałyśmy ich tu zabrać? - zaczynając mówić zerknęłam na blondynkę, która znacząco na mnie spoglądając pokiwała głową

- Lepiej będzie jak to pozostanie naszą tajemnicą, a ich zostawimy z tysiącami myśli odnośnie tego co dla nich planowaliśmy… - słysząc słowa przyjaciółki mimowolnie cicho się zaśmiałam kiwając głową

- A powiedz mi kochana, ale tak zupełnie szczerze jak się czujesz? Jak wyniki badań? - powiedziała po krótkiej chwili Anastasia, a ja lekko uśmiechając się do niej znów skinęłam głową

- Wyniki na szczęście są dobre i szczerze mówiąc naprawdę coraz lepiej się czuję, choć bliźniaki dają w kość, ale nie narzekam tylko cieszę się, że wszystko idzie w dobrym kierunku i może to wyda ci się śmieszne, ale czuję w kościach, że właśnie tak już pozostanie… - mówiąc patrzyłam się na przyjaciółkę, która szeroko się uśmiechając pokiwała głową, po czym obejmując mnie ramieniem pocałowała mnie w policzek 

- Ależ oczywiście kochana, że tak będzie, a przynajmniej nie przewiduje innego scenariusza i naprawdę nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się cieszę, że wyniki są dobre i, że wreszcie możesz być w pełni szczęśliwa z swoim blondwłosym aniołem - mimowolnie uśmiechając się na słowa przyjaciółki odruchowo zerknęłam na swojego męża pokiwałam głową czując jak kąciki moich ust szerzej unoszą się. To prawda. Teraz gdy wreszcie moje kwestie zdrowotne wychodzą na prostą wreszcie mogę być w pełni szczęśliwa 

- Tak po prawdzie kochana to obie jesteśmy wreszcie szczęśliwe, mając przy sobie dwóch cudownych mężczyzn i piękne dzieci... - rzuciłam od razu na co Anastasia dotykając swojego jeszcze niewidocznego brzucha szerzej uśmiechnęła się 

- Boże gdyby ktoś wtedy jak po raz pierwszy leciałyśmy do Stanów by pomóc naszym ojcom przy reaktywacji US5 powiedział mi o tym co się wydarzy to bym go wyśmiała nie wierząc w jego słowa, choć z drugiej strony może wtedy dałoby się uniknąć pewnych rzeczy... - powiedziała Anna, a ja uśmiechając pokiwałam głową zgadzając się z nią, bo ja też bym wtedy nie uwierzyła w to co szykuje nam los

- Oj to fakt. Od tamtego czasu wiele się wydarzyło, ale wiesz może właśnie tak miało być… Wiesz wydaje mi się, że pewne rzeczy zawsze są po coś kochana i najważniejsze jest aby wyciągnąć z nich lekcje… - blondynka słysząc moje słowa blado się uśmiechnęła kiwając głową

- Kochane koniec plotkowania, tylko bierzemy buty i idziemy na tor… - gdy tylko usłyszałam głos Jaya od razu zerknęłam w jego kierunku, ale wyczuwając jak silne ramiona Chrisa mnie obejmują mimowolnie szeroko uśmiechnęłam się i spoglądając na niego pocałowałam go w policzek 

- Kochany aż tak spieszno ci przegrać? Bo nie wiem co wy na to, ale może pierwszą partię zagramy dziewczyny kontra chłopaki? - rzuciła Annastasia dyskretnie puszczając mi oko, na co niepewnie nią spojrzałam nie wiedząc czy to na pewno dobry pomysł 

- No dobra i przegrani spełniają 3 życzenia wygranych - dorzucił szybko Chris, a ja widząc jego pewny siebie uśmiech pokręciłam głową

- Nie bądź taki pewny siebie mój blondasku, bo jeszcze z tyłu cię zabraknie… - nie dodając nic więcej przesłałam mu całusa, po czym opuszczając przyjaciółce oko razem z nią podeszłam do rady po buty.

***

- Wiesz chyba nigdy nie znudzi mi się patrzenie na nasze aniołki jak zasypiają i śpią… - szepnęłam zerkając na Chrisa który uśmiechając się skinął głową i obejmując mnie w tali dał całusa w policzek 

- Nic dziwnego kochanie i ja też uwielbiam… Jakby nie patrzeć są wtedy chyba bardziej słodsze… - próbując nie roześmiać się przekręciłam oczami na co blondas odkręcił mnie tak bym stała twarzą do niego, po czym wbił się w moje usta, a ja owijając ręce wokół jego szyi zaczęłam oddawać pocałunek z większą namiętnością 

- Chris… Wiesz chciałabym z tobą o czymś porozmawiać… - powoli odsuwając się od ukochanego niepewnie na niego spojrzałam, a on lekko się uśmiechając rzucił mi pytające spojrzenie

- Czyżbyś już miała dla mnie jakieś specjalne życzenie, które muszę spełnić? - z trudem powstrzymując uśmiech i śmiech na samo wspomnienie tego jak z Anną ograłyśmy chłopaków, wzięłam za rękę pociągając go w stronę łóżka, na którym usiedliśmy, gdzie czułam jak z każdą sekundą moje serce bije coraz mocniej, bo jednak nie wiedziałam jak on zareaguje na te dwie ważne sprawy, które chce dziś ugrać

- Chodzi o coś zupełnie innego… widzisz ja wiele myślałam o tym i… ja chce operacji rekonstrukcji piersi… oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że to będzie kolejna operacja i w ogóle, ale… - nim dokończyłam mówić Chris niczym błyskawica chwycił moją twarz delikatnie mnie całując 

- Ale nie ma żadnego ale kochanie… Bells ja już ci mówiłem, że jeśli zdecydujesz się na tą operację to ją zrobimy... Oczywiście będę się denerwował gdy będziesz miała zabieg, ale… chce byś dobrze czuła się w swoim ciele, byś mogła na siebie spojrzeć bez żadnych negatywnych uczuć, bo domyślam się mój kwiatuszku co czujesz spoglądając w lustro… Uwierz mi Is, że kocham cię taką jaka jesteś i żadna blizna, ani żadna zmiana w twoim ciele tego nie zmieni... Tak więc podsumowując to kochanie jeśli naprawdę chcesz tej operacji to jak pójdziemy po powrocie do Stanów na kontrolę do profesora to zapytamy się o tą operację by wiedzieć co i jak... - nie powiem słysząc słowa ukochanego nie tylko do oczu napłynęły łzy, ale i kąciki moich ust nieco uniosły się 

- Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham Chris... - szepnęłam na co mój niebieskooki anioł lekko uśmiechając się delikatnie musnął moje usta jednocześnie opuszkami palców przejechał po moich policzkach chcąc je pewnie otrzeć od spadających łez 

- Obawiam się mój kwiatuszku, że ja kocham ciebie i nasze dzieci dużo mocniej - Heine nie dodając nic więcej znów delikatnie mnie pocałował, na co ja zaczęłam oddawać pocałunek z większą namiętnością

- Wiesz chyba mam pierwsze życzenie… A mianowicie bez żadnych uwag pozwolisz mi powoli wrócić do pracy w wytwórni… No nie patrz się tak mnie Chris… Ja wiem, że mamy małe dzieci i mój organizm jeszcze dochodzi do siebie po walce z chorobą, ale… chciałabym wrócić do pracy i na początek robiłabym jakieś małe rzeczy tak aby przy wspólnej organizacji dnia dałoby się pogodzić to z opieką nad dziećmi i, które nie nadwyrężały mojego zdrowia… No i bierz pod uwagę to, że Anna w każdej chwili może przestać pracować ze względu na ciążę… - gdy tylko odsunęłam się od męża szybko wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić przechodząc do najważniejszej rzeczy jaką chciałam ugrać. Chris na początku spojrzał się na mnie wzrokiem mówiącym chyba sobie żartuje, ale pod koniec ciężko westchnął kręcąc głową

- I co ja mam powiedzieć, co? Wiem, że chcesz wrócić do pracy, ale... nie wiem kochanie czy nie jest za wcześnie i tu nie chodzi o dzieci, bo w razie czego będziemy je podrzucać twoim rodzicom, ale tu generalnie chodzi o twoje zdrowie… Bella nic nie mów, bo sama wiesz, że po leczeniu nadal masz osłabiony organizm… No dobra zróbmy tak, że poczekamy na wyniki twoich kontrolnych badań i na to co powie lekarz, dobrze? A potem zobaczymy co i jak, może być kochanie? - z trudem powstrzymując unoszące się kąciki ust dosłownie rzuciłam się na blondyna wbijając się ustami w jego usta 

- Jesteś najlepszy mój mężulku - Watrin słysząc moje słowa od razu cicho się zaśmiał kręcąc głową

- A ty za to jesteś najcudowniejsza i najpiękniejsza kwiatuszku - niebieskooki nie dodając nic więcej musnął moje usta, a ja od razu zaczęłam oddawać pocałunek z większą namiętnością

- Naprawdę... Nasze dzieci mają wyjątkowe poczucie czasu... - słysząc jak którejś z bliźniaków zaczęło cicho płakać powoli odsunęłam się od męża i wstając cicho się zaśmiałam słysząc jego słowa, gdzie po pomieszczeniu rozniósł się płacz drugiego naszego aniołka 

- No cóż... Ale przyznaj, że także są cudowne i kochane... - nie dodając nic spojrzałam się na małą Rose, która płakała i rączkami machała jakby szukała swojego króliczka i smoczka 

- Oj co się dzieje słońce? Upadł ci smoczek?... No już ci kochanie... - nie tracąc czasu szybko wzięłam ją na ręce równocześnie sięgnęłam po smoczek córeczki, która powoli się uspakajając patrzyła się na mnie ze łzami w oczkach, przez co całując ją w głowę dałam jej smoczek, na co ona chwyciła mój palec lekko go ścisnęła jakby w podziękowaniu i bardziej przytulając się do mnie przymknęła oczy. Nie mogąc powstrzymać szeroko unoszących się kącików ust zerknęłam n Chrisa, który uśmiechając delikatnie kołysał trzymanego na rękach Basiana, co sprawiło, że po moim ciele rozlała się fala ciepła. 

- Naprawę nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo was kocham... - mój niebieskooki anioł słysząc moje słowa szerzej się uśmiechnął, ale zaraz ten uśmiech znikł pod lekkim grymasem i praktycznie natychmiast poczułam jak moje serce zaczyna szybciej na widok tego, że jego ręka zaczęła nieznacznie drgać, ale Heine zachowując wręcz stoicki spokój bardzo ostrożnie zmienił pozycję trzymania naszego synka, a potem zerknął na mnie rzucając mi blady uśmiech 

- Jak widzisz opanowałem do perfekcji reakcje w takich momentach… - powiedział cicho blondas, a ja posyłając mu pocieszające spojrzenie pokręciłam głową 

- Kochanie cieszę się, że masz na to sposób gdy trzymasz dzieci, ale… martwię się też tym, że ciebie to boli… Może powinieneś spotkać się z tym profesorem, który operował Ann? - Heine słysząc moje słowa od razu przekręcił oczami kręcąc głową

- Kochanie cieszę się, że się o mnie martwisz, ale wątpię czy usłyszę coś innego niż to co powiedział mi doktor Klein... Ataki może i trochę bolą, ale na szczęście nie są częste i jestem już do tego przyzwyczajony… Naprawdę Bell wszystko jest dobrze… Widzisz te drżenie i ten chwilowy ból przypominają mi, że gdyby nie nasza czuwająca nad nami córeczka nie byłoby mnie tutaj... że ty i teraz także nasze dzieci jesteście powodem dla którego tu jestem i dla którego chce żyć... Jesteście moim wszystkim kwiatuszku i bez was nie byłoby mnie tutaj kochana… A jeśli ceną za to wielkie szczęście jest ta mała niedogodność to ja to przyjmę… Uwierz mi, że kocham ciebie, nasze dzieci i nic więcej się dla mnie nie liczy - Chris nie dodając nic więcej przybliżył się do mnie i nie pozwalając nic powiedzieć po prostu pocałował mnie, a ja zaczęła oddawać pocałunek z większą namiętnością. Cholera nie wiem jak to możliwe, ale z każdym dniem kocham tego mężczyznę coraz bardziej i choć nie wiem co jeszcze dla nas los przygotował to jestem pewna, że zawsze będziemy razem. 

1 komentarz:

Madziusa pisze...

Cześć Alikus! <3

Rozdział jak zawsze wspaniały! Twoje pięknie rozbudowane dialogi... nigdy nie przestaną mnie zadziwiać :)
Pierwsza część... no chyba każda kobieta pragnęłaby tak opiekuńczego faceta *_* Jay to prawdziwy skarb! Diana... przepiękne imię! I ja również czuję, że będzie to dziewczynka :D
W dalszej części babyboom i chrzestnyboom haha :D Kurczeee jak tu się chrzty zaraz zaczną to nie wyjdziemy z imprezowych rozdziałów hahaha ;D
Druga część rozdziału z perspektywy Belli nieco zabawna :D Pamiętam jak byłam w ciąży i bałam się iść na kręgle, bo... te kule przecież swoje ważą xD Dlatego... ja na kręgle koniec końców nie poszłam haha Niby ciąża nie choroba, ale kobiecie należy się spokój i odpowiednie traktowanie :D
A ostatnia część... trochę taka słodko-gorzka... Bella i Chris naprawdę sporo przeszli żeby odnaleźć spokój i szczęście. Mam nadzieję, że nic dla nich nie szykujesz... Że Bella zrobi sobie te piersi i będzie kochała swoje ciało, a Chris może jednak skontaktuje się z lekarzem Anastasii i przestanie mieć drżenia ręki... W przeciwnym razie... Wiem gdzie Cię szukać Alikus!!! Więc uważaj sobie :D
To chyba tyle...
Do... napisania ! <3