niedziela, 9 lutego 2025

Rozdział 99

Narracja Richiego 
- Cześć mamuś… Boże jakie zapachy… Wiesz o tym, że naprawdę nie musisz stawać jako pierwsza i robić nam śniadań? - wchodząc do kuchni od razu mimowolnie uśmiechnąłem się widząc przy kuchni mamę i czując przesłodkie zapachy. Rodzicielka spoglądając na mnie również się uśmiechnęła kiwając głową 
- Cześć synku. Wiem o tym, że nie muszę tego robić, ale znasz mnie i wiesz, że lubię gotować, zwłaszcza dla moich mężczyzn… - nadal się uśmiechając podszedłem do mamy całując ją w policzek jednocześnie wziąłem z drewnianej deski mały kawałek czerwonej papryki, za co oberwałem od mamy łyżką w rękę, co z kolei sprawiło, że cicho się zaśmiałem  próbując sobie przypomnieć kiedy ostatni raz w ten sposób dostało mi się od mamy 
- Obaj z Gregiem pewnie jesteście zdenerwowani dzisiejszym dniem co? - spytała się mama na co niepewnie skinąłem głową 
- Szczerze? Trochę jesteśmy zdenerwowani, bo nie wiemy czego możemy się spodziewać czy dostaniemy pewność, że mała ma dobrą opiekę w tym domu, ale z drugiej strony obaj nie możemy się doczekać spotkania z małą… Nie wiem jak to się stało, że obaj niby poznaliśmy ją stosunkowo nie tak dawno to od razu ją pokochaliśmy i nie wyobrażamy sobie by miała tak jak nagle się pojawiła się w naszym życiu tak nagle z niego zniknąć… - powiedziałem na co mamusia uśmiechnęła się kiwając głową 
- To zrozumiałe synku, że tak się czujecie… Boże nie wiem co ta kobieta sobie myślała zaczynając tą całą akcje… Wierzę, że tata wam skutecznie pomoże i szybko odzyskacie małą… Już nie mogę się doczekać aż zobaczę moją małą przyszywaną wnuczkę… - nie powiem słysząc ostatnie słowa rodzicielki mimowolnie kąciki moich ust szczerzej uniosły się 
- Ja też w to wierzę mamo… - szepnąłem od razu zdając sobie sprawę, że teraz tylko pozostaje nam mieć nadzieję, że ojciec pomimo niechęci do mnie i Grega pomoże nam w odzyskaniu małej 
- Co tam tak pysznego pichcisz Cameron?... O dzień dobry Kath… - spoglądając na wejście do kuchni rzuciłem uśmiech wchodzącego do pomieszczenia Grega, który na początku miał uśmiech, ale widząc moją mamę nieco się zmieszał, lecz szybko posłał jej uśmiech 
- Witaj George. Mam nadzieję, że nie będziesz rozczarowany tym, że to ja robię śniadanie a nie Chris - brunet słysząc słowa mojej mamy podszedł do niej i kiwając głową pocałował ją w policzek 
- Ależ oczywiście, że nie będę rozczarowany Kath i muszę przyznać, że pachnie i wygląda wybornie, więc już nie mogę się doczekać aż posmakuje tego kulinarnego cuda - słysząc słowa ukochanego, który słodko uśmiechnął się do mojej rodzicielki mimowolnie cicho się zaśmiałem kiwając głową 
- Nie mnie tu czaruj chłopczyku tylko tego tutaj blondasa i najlepiej gdy tego nie widzę, dobrze? A skoro obaj macie tyle energii od samego rana to proszę tutaj mi pomóc i nakryć do stołu - rzuciła niby ostro mama z szerokim uśmiechem na twarzy, na co ja pomimo uśmiechu na twarzy pokręciłem głową
- Mamuś Greg teraz ci z przyjemnością pomoże, a ja lecę do łazienki i obiecuję, że za to pozmywam po śniadaniu… - puszczając oko do bruneta szybko idąc w kierunku naszej sypialni, ale odruchowo zerknąłem w kierunku tymczasowej sypialni rodziców i widząc przez uchylone lekko drzwi ojca, który czytał jakieś kartki zatrzymałem się czując lekkie ukucie w sercu na małą myśl czy nie powinienem wejść do niego i spróbować z nim porozmawiać. Szczerze mówiąc może i od kiedy stałem się nastolatkiem nasze relacje zaczęły się psuć i trudno było nam znaleźć wspólny język, gdzie szczegół o mojej chorobie alkoholowej nie ułatwiał jednak sprawy, ale jednak od kiedy ojciec dowiedział się, że jestem gejem to nasze relacje jeszcze bardziej się ochłodziły, gdzie nie raz miałem wrażenie, że ojciec nie tyle co się mnie wstydzi co, ale także brzydzi i tylko przez wzgląd na mamę jakoś mnie toleruje bez większych uczuć. Biorąc głęboki oddech pokręciłem głową chcąc wyrzucić z głowy wszelkie myśli, po czym wszedłem do swojej i Grega sypialni. Teraz ważniejsza jest Lily i to by do nas wróciła, a potem jednak mimo wszystko spróbuje jakoś naprawić relacje z tatą by mała miała choć jednych dziadków, bo przecież Greg po śmierci swoich ma już tylko młodszą siostrę. 
***
- Chłopaki jeśli chodzi o dzisiejszy dzień i wizytę u Lily to tak... Mogę z wami pojechać do tego domu, ale wydaje mi się, że podczas wizyty obecna będzie sądowy psycholog dziecięcy i znana już wam kobieta z opieki społecznej, przez co mała i tak będzie pewnie czuła się nie komfortowo i może nie warto by przy tym wszystkim była jeszcze jedna obca jej osoba, ale jeśli oczywiście wyrazicie takie życzenie to pojadę z wami… Jest niestety coś co powinniście już teraz usłyszeć by nie być tam szokowanym, a co może się wydarzyć. Chodzi o to, że być może będzie tak, że tylko George spotka się dziś z małą Lily... - zaczął mówić ojciec, a ja słysząc jego słowa  spuściłem wzrok  czując lekki ból w klatce piersiowej domyślając się dlaczego tak się może stać 
- Że co? Ale dlaczego? Przecież Chris jest moim partnerem, a co za tym idzie jest, będzie przyszywanym drugim ojcem małej - oburzył się natychmiast Greg, na co spojrzałem się na niego kręcąc głową 
- Ja to rozumiem, ale obaj musicie zrozumieć, że na ten moment według prawa Christopher jest obcą osobą dla małej niestety... Co oznacza, że z formalnego punktu widzenia Chris nie ma prawa pojawić się u małej razem z tobą, ale to nie oznacza, że nie możecie mieć nadziei na to, że jednak obserwatorki zgodzą się na wizytę was obu u małej... - powiedział tata, a ja ciężko westchnąłem kręcąc głową. Szczerze mówiąc spodziewałem się, że może do tego dojść ale nie mówiłem o tym głośno by nie wywoływać wilka z lasu. Cholera to jakoś koszmar, tylko szkoda, że częścią tego wszystkiego jest mała niewinna dziewczynka
- To jakiś obłęd do cholery... Czy naprawdę nie można jakoś temu zaradzić? Już widzę jak ten babsztyl zgadza się by Chris poszedł ze mną do małej... - rzucił natychmiast Greg patrząc się na mojego ojca, który pokręcił głową
- Dopiero na najbliższej rozprawie sądowej złoże wniosek o przesłuchanie Chrisa i by brać go pod uwagę jako drugiego ojca Lily, więc może wtedy coś się zmieni... - kręcąc głową ciężko westchnąłem mając nadzieję, że to coś da i, że jeśli dziś nie będzie mi dane zobaczyć się z Lily to przy następnym spotkaniu się z nią zobaczę
- Proszę mi szczerze powiedzieć jakie są szansę, że dostanę prawa do Lily? Co mogę zrobić by zwiększyć szansę na powrót małej do nas? - spytał się po chwili Greg, na co tym razem to ojciec ciężko westchnął
- George w tym momencie trudno mi to ocenić co postanowi sąd... Decyzja sędziego będzie na pewno wynikiem przeanalizowania wielu rzeczy i trudno mi powiedzieć kto jakie ma szansę... Co możecie zrobić? Ty na pewno dziś postaraj się nie wykazywać negatywnych emocji gdyby okazało się, że tylko ty wejdziesz do małej. Przy niej bądź sobą i rób to co robi każdy kochający ojciec. W sądzie też musisz być mimo wszystko opanowany, bo każde twoje zachowanie wpływa na całą sprawę. Ja wiem, że to trudne, ale pamiętaj, że tu chodzi o twoją córkę... Natomiast co do Chrisa to oprócz podobnej prośby o zachowanie spokoju mam jeszcze coś, otóż... Mam w dokumentach pismo z waszej wytwórni o was, ale tak pomyślałem, że może mógłbyś poprosić dyrektora szpitala lub ordynatora oddziału, w którym aktualnie pracujesz by również napisał kilka słów o tobie... I jest jeszcze mniej przyjemna sprawa czyli twoja choroba, więc według mnie dobrze by było gdybyś przestawił papier z poradni, że jesteś pod stałą kontrolą poradni, że chodzisz na mitingi i o ile to możliwe to może poprosić osobę, która prowadzi wasze spotkania by jeśli może to czy mógłby napisać coś na twój temat, twego leczenia... Ja wiem, że to nie jest miłe, ale mogę się założyć, że druga strona na pewno wspomni o tym, że jesteś alkoholikiem zapominając dodać to co sam ładnie ująłeś w swoim wyznaniu o chorobie, że jesteś niepijącym alkoholikiem... - kiwając głową ciężko westchnąłem dobrze wiedząc, że tata ma racje. Oni na bank wywloką mój problem z alkoholem i mogę mieć nadzieję, że sąd uwierzy, że jestem niepijącym alkoholikiem oraz, że to nie będzie dużą przeszkodą w odzyskaniu małej. 
- Niestety spodziewałem się tego i... już poprosiłem w szpitalu ordynatora i Johna z poradni aby napisali kilka słów, gdzie John zadeklarował się, że gdyby była taka potrzeba to może także zeznawać w sądzie, a i mój sponsor Christian też obiecał, że napisze coś na mój temat również deklarując to, że gdyby była taka potrzeba to może pojawić się w sądzie, więc suma summarum wszystkie pisma powinny być na początku nowego tygodnia - zaczynając mówić przepraszająco spojrzałem się na Grega, który blado się uśmiechając do mnie wziął mnie za rękę lekko ją ściskając. Cholera dlaczego musiałem zapaść na tą cholerną chorobę i zostać alkoholikiem
- Robert naprawdę ci dziękuję za to co robisz… - zaczął mówić po krótkiej chwili mój ukochany, na co mój ojciec od razu pokręcił głową 
- Nie dziękuj mi Greg, bo jak na razie nie masz za co… Po prostu podziękujesz mi jak sąd orzeknie, że mała zostaje z tobą, z wami… A teraz idźcie już się szykować do wyjścia i jedźcie do małej i nie pozwólcie jej czekać - rzucił od razu tata, na co powoli skinąłem głową wierząc, że teraz po prostu musi wszystko iść po naszej myśli 
***
Powoli zbliżając do odpowiedniego budynku poczułem jak moje serce zaczęło szybciej bić na sam widok znajomej kobiety z opieki społecznej i innej kobiety stojącej obok. Szybko biorąc głęboki oddech wziąłem za rękę Grega spoglądając na niego. On akurat spojrzał się na mnie i rzucając mi lekki uśmiech ścisnął moją rękę 
- Dzień dobry/Witamy - powiedziałem jednocześnie z Gregiem patrząc się na obie kobiety, które skinęły głowami 
- Dzień dobry panom. Jestem Eva Daith i jestem sądowym psychologiem dziecięcym. Będę razem z panią Elizabeth obecna przy dzisiejszej wizycie… - spoglądając na nieco wyższą kobietę pokiwałem powoli głową 
- Nie wiem czy panowie zdają sobie z tego sprawę, ale tylko pan George jako jedyny z panów powiązany z Lily będzie mógł do niej pójść... - słysząc słowa pracownicy socjalnej niemalże natychmiast poczułem bolesny uścisk w klatce piersiowej
- Naprawdę? Nie może pani pokazać choć raz serca? Lily czeka tam na naszą dwójkę i na pewno załamie się gdy pojawię się sam… Proszę… - odezwał się jako pierwszy Greg, a ja spoglądając na niego pokręciłem głową 
- Greg nie proś… Obaj wiedzieliśmy, że tak może być i nie warto byś marnował czasu, który możesz wykorzystać z małą… Idź do niej i po prostu powiedz jej, że dostałem nagłe wezwanie do szpitala, że przepraszam ją bardzo, bo bardzo chciałem przyjść, że bardzo ją kocham i ucałuj ją ode mnie dając jej aniołka ode mnie… Spędź z nią jak najwięcej czasu a ja poczekam w aucie i by mała przypadkiem mnie nie zauważyła to przeparkuje auto tam pod sklepem, który mijaliśmy… - nie dodając nic więcej pocałowałem ukochanego, po czym kiwając w stronę psycholog szybko odszedłem czując jak z każdym krokiem do moich oczu napływa coraz więcej łez, ale dusząc je w sobie wsiadłem do auta i jak na autopilocie podjechałem pod umówione miejsce. Momentalnie wraz zgaszeniem silnika po moich policzkach zaczęły spływać łzy, przez co czując kompletną bezsilność zacząłem rękami uderzać o kierownicę. Czemu po tym co spotkało nas w grudniu nie mogłoby być po prostu dobrze bez takich niespodzianek losowych? Biorąc głęboki oddech otarłem mokre policzki, po czym wyjąłem komórkę i szybko analizując czas wybrałem od razu wideopołączenie z przyjacielem
- Cześć Daniel. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, ale muszę pogadać z kimś kto mniej więcej miał podobną sytuację... - przyjaciel słysząc od razu uśmiechnął się kręcąc głową
- Cześć pigułeczko. Dla ciebie zawsze mam czas, więc siadam wygodnie i słucham cię... Chodzi pewnie o tą małą piękność, prawda? - nie mogąc powstrzymać lekko unoszących się kącików ust skinąłem głową 
- Powiedz czy jak adoptowaliście z Robertem Setha to też mieliście wrażenie, że jesteście tak obserwowani i przemaglowani przez różne instytucje jakbyście robili coś złego, niestosownego? - Daniel słysząc moje pytanie ciężko westchnął kiwając głową 
- Szczerze? Czasem miałem ochotę krzyczeć i pobić kogoś za to, ale cóż to niby ich praca, oni po prostu musieli mieć pewność, że mimo tego, że dziecko będzie miało dwóch tatusiów będzie nie tylko bezpieczne, ale otrzyma wszystko co najlepsze... Wiesz ludzie są różni i tyle ile ich jest to tyle jest opinii na temat adopcji dzieci przez pary homoseksualne i naprawdę żałuję, że musieliście trafić akurat na mniej przychylną osobę w tym temacie... - słysząc ostatnie słowa bruneta cicho prychnąłem kręcąc głową
- Błagam cię mniej przychylni ludzie mają chyba więcej serca niż ta baba... Wyobraź sobie, że nie pozwoliła mi się spotkać dziś z małą, bo nie jestem w żaden sposób z nią związany... - rzuciłem natychmiast na co Dal zrobił wielkie oczy
- Że co? Żartujesz sobie? Cholera to faktycznie powiedziałem za łagodnie, więc pozwól, że się poprawie, tzn. ten cholerny pasztet jest z dziurą zamiast serca, który chyba zapomniał co to jest miłość jeszcze was popamięta... Naprawdę wiem, że nie każdy jest tolerancyjny wobec osób homoseksualnych, ale czasem zastawiam się poważnie co takie osoby mają w głowach... Przykro mi, że musicie przez to przechodzić... Jak sobie w ogóle z tym wszystkim radzicie? Potrzebujecie jakieś pomocy? Jest coś co z Robertem możemy dla was zrobić? - pomimo, że na początku cicho się zaśmiałem to później rzuciłem przyjacielowi blady uśmiech czując bolesne ukucie w klatce piersiowej
- Wiesz obaj tym wszystkim się stresujemy i martwimy się tym co jeszcze ta kobieta wymyśli i jak to wszystko się skończy… Dla nas to jakieś szaleństwo, ale mamy dobrego prawnika i wierzymy, że jakoś to wszystko się ułoży… A co waszej pomocy to po prostu trzymajcie za nas kciuki i wysyłajcie pozytywne myśli… - Daniel słysząc moje słowa uśmiechnął się kiwając głową 
- Uwierz mi, że nie tylko my trzymamy za was kciuki. Naprawdę to musi skończyć się pozytywnie tym, że mała zostanie z wami… Nikt z waszych przyjaciół i fanów nie widzi innego rozwiązania słyszysz? - tym razem to ja uśmiechnąłem się do przyjaciela kiwając głową 
- A tak swoją drogą to czy nie będę wścibski jak spytam się ciebie czy myśleliście o tym by jakoś zalegalizować wasz związek? Oczywiście nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz ani nie chce wymuszać czegoś na was, bo to wasza sprawa jaki wasz związek ma charakter, ale… widzisz może gdybyście byli w oficjalnym związku partnerskim lub związku małżeńskim to ta baba i sąd inaczej by na was spojrzeli… - dodał po krótkiej chwili przyjaciel, a ja patrzyłem się niego nie wiedząc co mogę powiedzieć. Szczerze mówiąc jakoś dotąd nie rozmawiałem z Gregiem na temat ewentualnego zalegalizowania naszego związku, ale nie powiem faktycznie ostatnio nawet przeszło mi przez myśl by jakoś rozpocząć rozmowę na ten temat lecz jakoś do tej pory brakowało mi na to odwagi
- Nie jesteś wścibski Dal… Widzisz jakoś do tej pory wszystko było dobrze między nami i tak się złożyło, że żaden z nas do tej pory nie zaczął tematu tego kroku… Ale kto wie czy przypadkiem nie masz racji… - rzuciłem na co piosenkarz skinął głową
- Tak tylko palnąłem Richie, więc naprawdę nie czuj się do czegoś zmuszony… Ważne byście byli szczęśliwi i nic więcej się nie liczy… I tak w ogóle to… Ja wiem, że wasza sprawa jest zupełnie inna, ale mimo wszystko zdaje sobie sprawę jak ciężka jest droga do adopcji dziecka i uwierz mi, że to wszystko jest tego warte, bo bezcenny jest moment gdy słyszysz od swojego dziecka zdanie "tato kocham cię" czy po prostu przytulasz swoje maleństwo marząc by uchronić je przed całym złem tego popieprzonego świata… Uwierz mi blondasku, że może i teraz jest wam ciężko, ale musicie wierzyć, że wszystko skończy się dobrze i, że za niedługo mała znów będzie z wami… Zresztą mamy tam na górze dobrego anioła stróża, który nie pozwoli by to wszystko potoczyło się inaczej… - powiedział Daniel, a ja mimowolnie lekko uśmiechnąłem się kiwając głową. Wiem, że ma doskonale rację, że muszę mieć nadzieję, że to Lily szybko do nas wróci, a to co teraz przeżywamy na pewno zniknie pod wpływem wspólnych chwil jakie razem przeżyjemy 
***
- Jedź... Błagam cię na razie o nic nie pytaj tylko po prostu jedź… Szybko i jak najdalej z stąd bym nie mógł wysiąść i iść z powrotem do Lily - gdy tylko usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi od razu spojrzałem się w prawą stronę i widząc jak niczym torpeda Greg wsiada do auta od razu się spiąłem, a łzy w jego oczach tylko to wzmocniły uczucie niepokoju, ale nim zdążyłem coś powiedzieć on szybko zaczął mówić, a ja widząc, że jest na skraju załamania kiwając głową  prędko włączyłem silnik i z cholernym bólem w klatce piersiowej pojechałem w stronę parku i naszego miejsca. Gdy tylko zaparkowałem auto niemalże natychmiast wysiadłem z auta od razu podszedłem stronę drzwi od pasażera i otwierając je po prostu przytuliłem bruneta, który dosłownie od razu mocniej mnie obejmując zaczął rozpłakał się. Samemu z trudem powstrzymując łzy delikatnie zacząłem ręką głaskać go po plecach by go uspokoić. Kiedy tylko wyczułem, że George się uspokoił delikatnie pociągnąłem go w swoim kierunku tak by stał, po czym szybko zamykając auto objąłem ukochanego idąc powoli w nasze miejsce. Momentalnie gdy usiedliśmy na ławce Greg schował w rękach twarz kręcąc przy tym głową, a ja czując po raz kolejny rozrywający ból w klatce piersiowej objąłem go ramieniem kładąc głowę na jego ramieniu. 
- Nie wiem co w tym wszystko było najgorsze… To czy, że te kobiety cały czas obserwowały nas jakby tylko czekały aż zrobię jakiś błąd lub nie tak dotknę Lily… Czy to jak Lily na sam koniec płacząc błagała mnie bym nie wychodził lub ją zabrał do naszego domu… To jakiś koszmar blondasie… - nie mogąc powstrzymać spadających po policzkach łez pokręciłem głową mocniej obejmując ukochanego żałując, że nie mam mocy by zmniejszyć jego ból czy by sprawić aby mała już teraz z nami była 
- Domyślam się tego Greg… Powiedz czy ona ma tam dobrą opiekę i czy trzyma się jakoś? - brunet spoglądając na mnie powoli skinął głową 
- Rodzina wydaje się być fajna. Oprócz Lily jest jeszcze dwójka dzieci, ale rodzice zastępczy dają rade i robią co mogą by zapewnić dobrą opiekę dzieciom... Lily trzyma się jakoś, a przynajmniej stara się… Prosiła bym przekazał tobie, że nie jest zła, że nie przyszedłeś i, że cię bardzo kocha i tęskni za tobą. No i prosiła bym cię przytulił od niej i ucałował... - ostatniej słowa ukochanego sprawiły, że mimowolnie szerzej uśmiechnąłem się 
- W takim razie czekam na przytulas i całus od naszej córeczki - George słysząc moje słowa od razu lekko uśmiechnął się i nie tracąc czasu przytulił mnie całując w policzek
- Przepraszam cię… ja po prostu… - nieznacznie odsuwając od ukochanego nieco piorunując go wzrokiem pokręciłem głową
- Za co ty mnie przepraszasz Greg? Przecież to normalne, że teraz cierpisz i po prostu tęsknisz za Lily… To dla nas wszystkich trudne… I z tego co się nauczyłem na leczeniu to mogę ci powiedzieć, że nie powinno się tłumić emocji ani za nie przepraszać, że każdy czasem ma doła i potrzebuje być w samotności czy popłakać, ale… mimo wszystko pamiętaj, że ja jestem obok ciebie i, że pomimo, że oficjalnie ani prawnie nie jestem związany z Lily to także za nią tęsknię, bo pokochałem ją jakby była moją córką… - powiedziałem od razu, na co rzucając mi lekki uśmiech objął mnie ramieniem kładąc głowę na moim ramieniu. Biorąc głęboki oddech wręcz odruchowo wziąłem ukochanego za rękę załączając nasze dłonie i zamykając oczy starałem się idąc za radą Daniela znaleźć w tym momencie coś pozytywnego, czego moglibyśmy się schwycić i trzymać się tego. Powoli otwierając oczy przypomniałem sobie dzisiejszą rozmowę z przyjacielem. Cholera czy naprawdę powinienem to zrobić? Czy jesteśmy gotowi na ten krok? Czy to jest odpowiedni czas i odpowiednie miejsce na to? 
- Greg… Powiedz mi… Co byś powiedział gdybym tak spytał się ciebie o to… czy byśmy zawarli związek partnerki bądź wzięli ślub? - George nieznacznie odsunął się ode mnie rzucając mi szokowano-pytające spojrzenie 
- Posłuchaj mnie... To nie tak, że chce zalegalizować nasz związek czy wziąć z tobą ślub tylko ze względu Lily... Ja kocham cię i chce, pragnę spędzić z tobą całe swoje życie, a potem być , tobą po tamtej stronie... Chce byś był moim mężem lub oficjalnym partnerem... - szybko dodałem patrząc się na ukochanego, który lekko uśmiechnął się 
- Mówisz poważnie?... O Boże Chris… Chryste nawet nie wiesz jak bardzo o tym marzę i szczerze mówiąc sam myślałem o tym czy nie zacząć rozmawiać z tobą na ten temat, ale brakowało mi odwagi… Aczkolwiek blondasku mój… Na ten moment moja odpowiedź nie… Teraz ty posłuchaj mnie teraz uważnie… Kocham cię najmocniej na świecie i uwierz mi, że jak nikt inny pragnę założyć na twój palec obrączkę i dumnie uśmiechać się do wszystkich krzyczących sprzed sceny twoje imię, że i tak jesteś tylko mój… Ale… nie wiem czy to jest dobry pomysł byśmy teraz zawali związek partnerski lub wzięli ślub, bo… choć ja miałbym to gdzieś ale boję się, że od rzazu pojawią się domysły, że robimy to tylko ze względu na małą i nie będą brali nas na poważnie, a dodatkowo to nie wiem jak ty, ale ja nie wyobrażam sobie naszej cudownej uroczystości bez obecności Lily, więc… na razie zawalczmy o nią, a potem gdy ona będzie już  w domu to wtedy wrócimy do tematu, dobrze?... I proszę cię nie bądź na mnie zły… Kocham cię najmocniej na świecie, ale wole poczekać… - nie odrywając wzroku od ukochanego skinąłem głową, po czym nic nie mówiąc po prostu delikatnie musnąłem jego usta, na co on od razu zaczął oddawać pocałunek z większą namiętnością czując jak przy tym przez moje ciało przechodzi fala ciepła. George ma racje i może warto poczekać te jak nie mam kilka tygodni, bo to na pewno pozwoli mi na to bym mógł przygotować porządne oświadczyny na jakie ten mężczyzna zasługuję. 

1 komentarz:

Madziusa pisze...

To okropne!!! Nie mogłam wręcz tego czytać… Serce się rozdzierało obserwując nieszczęście tego biednego dziecka i chłopaków :( Dlaczego ten świat jest tak pojebany… Ludzie, którzy chcąc mieć dzieci, nie mogą ich mieć, a Ci którzy ich nie chcą… je mają :( Nie rozumiem tego… jak można pozbawiać dzieci rodziców! Co z tego, że są jednej płci?! To znaczy, że mniej kochają? Nie! To naprawdę okropne… Alikus… poruszasz tutaj jeden z największych problemów społecznych dzisiejszego świata :( Aż mi się przypomniał wywiad z Jackiem Jelonkiem u Żurnalisty… podobna tematyka :( musisz koniecznie obejrzeć… Widzę, że jest następny rozdział :( Pójdę poczytać, ale… nie wiem czy to jest na moje nerwy…