Narracja Anastasii
- Cholera by to wzięła... - odkładając na stół komórkę ciężko westchnęłam nie mogąc uwierzyć, że pomysł Iana na to by zrobić międzynarodową zbiórkę pod petycją poparcia dla Grega i Richiego tak się udał, że ludzie chcący ją podpisać dosłownie zablokowali stronę, że teraz nie można na nią wejść i wydrukować podpisy by dziś dać je sędziemu
- Kochanie… Proszę cię choć ty się nie denerwuj… Naprawdę wystarczy, że Stringi będą zdenerwowani, a my musi starać się zachować względy spokój i być dla nich wsparciem… - gdy do kuchni wszedł Jay od razu przytulił się do mnie całując w głowę, na co przewróciłam oczami
- Wiem o tym, ale jednak wkurzyło mnie to, że strona internetowa przestała działać akurat w najmniej odpowiednim momencie… Ian z informatykami niby walczą by strona zadziałała, ale jeśli nie uda im się to w ciągu kilku godzin to przecież będzie to koniec i to wszystko pójdzie do kosza… - rzuciłam od razu na co Jay ciężko westchnął siadając obok mnie
- Wiem o tym i niestety to się nazywa złośliwość rzeczy martwych, ale paradoksalnie mimo wszystko powinniśmy się cieszyć, że tyle osób chce tak wspomóc chłopaków... Posłuchaj gdyby nie udało się przywrócić strony na czas to da się panu Stringini kartkę z adresem ten strony i poprosi się go by przekazał ją sędziemu... - tym razem to ja ciężko westchnęłam kiwając głową
- Masz rację, ale to i tak nie zmienia faktu, że lepiej by było mieć wydrukowane te podpisy, by było czarnym na białym to ile osób wspiera chłopaków... Dla nich samych też to by było coś wielkiego zwłaszcza po tej ostatniej rozprawie, na której tak jechali po nich dwóch... Swoją drogą ciekawe czy ta babka z tym adwokatem z Bożej łaski nie są w zmowie lub nie są jakoś ze sobą związani... - Jay z trudem powstrzymując cichy śmiech pokręcił głową
- No przyznaje mi też przyszło to na myśl po tej ostatniej rozprawie i tak wogole to nawet trocho mnie zdziwiło, że tata Richiego z taką zawziętością ich bronił, gdzie nawet przez chwilę bałem się czy jemu coś się nie stanie z tych nerwów... A co do podpisów to jeśli nie uda się ich dziś wydrukować to wydrukuje się je od razu jak to tylko będzie możliwe i oprawi się je aby chłopaki mieli na pamiątkę, by pamiętali ile osób ich wspiera... - słysząc słowa ukochanego mimowolnie lekko uśmiechnęłam się kiwając głową
- Dobra koniec tego gadania… Chodźmy robić śniadanie, a potem jedźmy jak najszybciej do sądu - ciemnooki skinął głową, po czy nic nie mówiąc po prostu delikatnie pocałował mnie, a ja od razu zaczęłam oddawać pocałunek z większą namiętnością
***
Nie mogąc dłużej słuchać mowy końcowej adwokata rodziny, która walczy z Gregiem o dziecko przymknęłam oczy próbując w myślach śpiewać jakaś piosenkę by zagłuszyć jego wywód. Biorąc głęboki oddech odruchowo wzięłam siedzącego obok mnie Richiego za rękę i lekko ją ścisnęłam. Jeśli ja tak to wszystko przeżywam to on z Gregiem przezywają to z bilion razu bardziej. Powoli otwierając oczu skierowałam swój wzrok na bruneta i od razu poczułam ukucie w klatce piersiowej. Cholera dlaczego to właśnie ich musiało to spotkać? Czy naprawdę po grudniowej tragedii nie mogłoby być już dobrze bez takich problemów? Czując w kieszeni wibracje szybko sięgnęłam wolną ręką po telefon i widząc, że to wiadomość od Iana zamarłam
- Jestem wielki Silla... Sprawdź natychmiast mejla... Mam nadzieję, że zdążyliśmy na czas... Ludzie jeszcze się do niej dopisują, więc to raczej nie będzie koniec i jak będziesz miała później chwilę to sama sprawdź kto się na niej podpisał... Ucałuj od nas Stringów... - czując jak moje serce zaczyna szybciej bić wręcz z prędkością światła weszłam na swoją pocztę i widząc wiadomość z załącznikiem od przyjaciela szeroko się uśmiechnęłam jednocześnie zetknęłam na Richiego i Jaya kiwając głową
- Wysoki sądzie bardzo przepraszam, że przerywam... Nazywam się Anastasia Dollar jak pewnie sąd pamięta i... właśnie dostałam coś jak nie mam znaczącego dla sprawy... Mój i Grega przyjaciel z Niemiec Ian Merbissen postanowił z naszymi innymi przyjaciółmi zrobić petycję poparcia dla Grega oraz Richiego to znaczy Chrisa i odzew ludzi był tak duży, że strona została zablokowana, ale udało się ją przywrócić i jeśli sąd byłby tak łaskawy zarządzić przerwę to może w sekretariacie sądu udałoby się wydrukować tą petycję z długą listą podpisów by móc dołączyć ja do akt... Bardzo proszę... - nie marnując ani chwili szybko podjechałam na sam przód sali patrząc się na sędziego, który patrzył się na mnie neutralnym wyrazem twarzy
- Proszę pani aktualnie trwają mowy końcowe, więc jest już za późno by składać cokolwiek i tak w ogóle to nie sądzę by to co chce pani przez adwokata pana Georgea Smortha będzie potrzebne… - słowa sędziego sprawiły, że niemalże natychmiast pokręciłam głową czując tępy ból w klatce piersiowej
- Błagam pana... ja wszystko rozumiem, ale… proszę na to spojrzeć… Niech wysoki sąd pokaże, że w tej sprawie naprawdę chodzi o to w której rodzinie Lily będzie najlepiej a nie o to czy osoby homoseksualne powinny być rodzicami… - powiedziałam natychmiast mając nadzieję, że może uda się przekonać sędziego i dołączyć do akt petycje z podpisami
- Proszę pani proszę wrócić na swoje miejsce, bo w przeciwnym razie będzie musiała pani opuścić salę rozpraw… - rzucił obojętnie sędzia, a ja poczułam jak do moich oczu napływają łzy
- Chodź kochanie… Najwyżej opublikujemy to wszystko w internecie i wtedy każdy będzie mógł się z tym wszystkim zapoznać… - Jay nie czekając na moją reakcje delikatnie ścisnął mnie za ramię, po czym odwrócił wózek powoli jadąc w nasze poprzednie miejsce, gdzie szybko spojrzałam się na Grega, który pomimo łez w oczach posłał mi lekko-blady uśmiech. Cholera dlaczego to musiało wydarzyć się właśnie im i to właśnie teraz po tej całej berlińskiej tragedii.
- Czy Pan wnosi tak samo jak pana pełnomocnik? - gdy padło pytanie w stronę Grega, ten akurat słuchał tego co mówił do niego pan Stringini, ale brunet wstał miałam wrażenie, że wziął głęboki oddech
- Tak i… czy mógłbym coś powiedzieć? - nie powiem słysząc cichy i przepełniony bólem głos Georgera sprawił, że poczułam tępy ból w klatce piersiowej. Gdy sędzia pokiwał głową Greg odwrócił się patrząc się ze łzami w oczach na Richiego
- Chris… Mam nadzieję, że mi wybaczysz, ale to koniec między nami… Wysoki sądzie… Kocham tego mężczyznę, ale także kocham moją córkę i dla niej właśnie z nim zerwałem… Może nie jestem idealny i nie ze swojej winy wiem o Lily dopiero od niedawna, ale naprawdę z całego serca ją pokochałem… Wiem, że ona uwielbia rysować i tańczyć przez co zapisałem ją na dodatkowe zajęcia by mogła rozwijać swoje umiejętności. Nie lubi jeść brokułów śmiejąc się, że ma na nie uczulenie… Gdy się śmieje to na jej twarzy pojawiają się takie słodkie dołeczki i sprawia to, że samemu chce się uśmiechać i śmiać… A co do alergii to mała ma katar sienny i ma astmę… W szkole dobrze jej idzie a najbardziej uwielbia matematykę i czytanie… Ostatnio przez wypadek ma trudności z zasypianiem i musi mieć zapalone światło… Nie wiem czy to mało, ale dopiero poznawałem ją i chce poznawać dalej, patrząc jak dorasta spełniając swoje marzenia… Wysoki sądzie… Ja dla niej naprawdę jestem w stanie zrobić dosłownie wszystko… Zmienię się… Pójdę na każdą terapię zasądzoną przez sąd w tym nawet na elektrowstrząsy czy operację jeśli trzeba będzie, ale nie odbierajcie mi mojej córki… Sprawie, że będzie miała prawdziwą rodzinę na jaką ona zasługuje… Ona jest moim promyczkiem i wszystkim co mam… Proszę… Błagam… - pierwsze słowa mężczyzny sprawiły, że zamarłam nie wierząc w to co usłyszałam. Odruchowo zerknęłam na Richiego, który ze łzami w oczach pokręcił głową z niedowierzaniem. Chryste to nie dzieje się naprawdę. Z każdym słowem bruneta czułam jak nie tylko po moich policzkach spływa coraz więcej łez ale coraz mocniejszy ból w klatce piersiowej. To po prostu nie może się tak skończyć
- Zamykam rozprawę. Wyrok zostanie wydany za tydzień o tej samej porze… - nim sędzia wstał od razu w zapanował jeden wielki harmider stworzony z wielu głosów skierowanych do nas jak i do Grega, który rozmawiał ze swoim adwokatem. Richie nie tracąc czasu ignorując dziennikarzy ruszył do przodu w stronę bruneta i swego ojca, a ja od razu pojechałam za nim
- Greg… Poczekaj… Porozmawiajmy… - George nawet na nas nie patrząc szybko poszedł w stronę, w którą wskazał mu Robert, a Richie chciał pójść za nim, ale powstrzymał go jego ojciec
- Poczekaj przed salą… Zaraz przyjdę… - pan Stringini nie czekając na jakąkolwiek reakcje szybko poszedł w kierunku, w którym poszedł przed chwilą Greg
- Chodź… Ochrona zajęła się dziennikarzami przez co będziemy mieli spokój… - powiedział Jay patrząc się na niebieskookiego, który z niedowierzaniem pokręcił głową, przez co Khan objął go kierując się w stronę wyjścia z sali, a ja pojechałam za nimi
- Kochanie zaraz wszystko się wyjaśni… Greg na pewno nie chciał… - Richie słysząc słowa swojej mamy od razu łapiąc się za głowę pokręcił nią
- To jakaś farsa… Żeby facet musiał zrywać z ukochanym, bo komuś nie podoba się, że chcą mieć dziecko? Przecież to jest niedomyślenia… Są państwo z siebie zadowoleni? - Izzy zaczynając mówić zaczął mocno gestykulować rękami, a gdy zobaczył wychodzących z sali małżeństwo od razu spiorunował ich wzrokiem, przez co Jay od razu karcąc go wzrokiem pokręcił głową
- Słuchajcie nie ma sensu byśmy byli tu wszyscy razem zostanę z Ann i panią Kath… No może niech Chris jeszcze zostanie w razie czego, a wy jeździe do domów i jak będziemy coś wiedzieli to damy wam znać… No już… - zarządził natychmiast Tariq, na co obecni przyjaciele niechętnie pokiwali głowami, a ja patrzyłam się na Richiego, który chodził w tę i z powrotem głęboko oddychając jakby próbował w ten sposób opanować nerwy. Kurde ile on jeszcze zniesie?
- Tato… Gdzie George?... GDZIE ON JEST?... - blondyn widząc swojego ojca od razu do niego podbiegł, ale nigdzie nie było widać Grega
- Chris posłuchaj… On wyszedł tylnym wyjściem i nie chciał się z nikim was widzieć… Przykro mi... - gdy usłyszałam słowa Roberta od razu ciężko westchnęłam kręcąc głową. Czy to dzieje się naprawdę? On naprawdę musiał dokonać niewykonalnego wyboru? Z coraz mocniej boleśnie bijącym sercem patrzyłam się na Richiego, który kręcąc głową z niedowierzaniem pokręcił głową, po czym wyjął telefon i jak nie mam wybrał numer Grega, ale po chwili ciężko westchnął odsuwając od ucha aparat
- Przykro ci?... DO CHOLERY PRZYKRO CI?... Kazałeś mu to zrobić, prawda?... Boże co za pytanie, przecież to oczywiste... Przecież właśnie tego chciałeś... Od kiedy tylko dowiedziałeś się, że jestem gejem po prostu brzydzisz się mnie... Ba... Odkąd sięgam pamięcią zawsze nie byłem dla ciebie za dobry i zawsze tylko mnie krytykowałeś… A ja jedynie czego chciałem to tego byś mnie kochał za to jaki jestem i był ze mnie dumny… Ale najwyraźniej za wiele chciałem… A teraz z tym wszystkim koniec… Rozumiesz?... Skoro tak bardzo chcesz to proszę… Od dziś masz tylko jednego syna, a mnie możesz uśmiercić skoro i tak zrobiłeś to w swoich myślach, a dla mnie jesteś tylko mężem mojej mamy… - z trudem powstrzymując wdzierające do oczu łzy zerknęłam na Jaya sama nie wiedząc czy powinniśmy być świadkiem tej sceny i czy powinniśmy cokolwiek powiedzieć
- Synku… Chris… posłuchaj… - zaczęła mówić mama Richiego, a ten odwracając się do niej ze łzami w oczach podszedł do niej przytulając ją
- Przepraszam mamo… ale to prędzej czy później musiało się stać… Obiecuję, że będę do ciebie jak najczęściej dzwonił… Chris jeśli możesz to proszę cię zawieść moją mamę i jej męża do hotelu, bo chce porozmawiać sam z Gregiem… Jay zawieziesz mnie do domu? - powiedział od razu Richie, na co drugi blondyn i mój ukochany pokiwali głowami, po czym Cameron zaczął iść w stronę wyjścia, a my z brunetem podążyliśmy za nim, gdzie gdy tylko wyszliśmy z budynku od razu zaatakowali nas dziennikarze, przez co Tariq natychmiast przyspieszył kroku by iść przed blondynem i rzucając cały czas "brak komentarza" odsuwał ręką dziennikarzy robiąc mi i blondynowi przejście, a kiedy znaleźliśmy się przed autem brunet wręcz z prędkością światła pomógł mi wsiąść do auta, po czym gdy tylko wsadził do wózek do bagażnika sam usiadł za kierownicą szybko odpalając auto
- Przepraszam wam, że byliście świadkami tego co się stało… - gdy tylko usłyszałam słowa blondyna od razu nieco wychylając się do tyłu by na niego spojrzeć posłałam mu blady uśmiech
- Nie masz za co przepraszać… Ważne teraz byś porozmawiał z Gregiem i wyjaśnili sobie wszystko co i jak… - szepnęłam na co blondyn nic nie mówiąc spojrzał się na szybę, a mnie znów zakuło w klatce piersiowej. Cholera ile jeszcze ten blondas będzie musiał przejść?
- Może wejdziemy z tobą na górę, co? Chyba dobrze by było byś to ty opublikował tą petycję z podpisami dodając jakieś podziękowania, co? - powiedział po krótkiej chwili Jay, na co blondyn wzruszył ramionami
- Pierwsze to chce porozmawiać z Gregiem… - szepnął cicho niebieskooki, na co odruchowo skinęłam głową mając nadzieję, że rozmowa coś da. Kiedy tylko podjechaliśmy pod mieszkanie szybko z niego wysiedliśmy z auta kierując się w stronę budynku.
- Greg… George… - blondyn wręcz z przyspieszeniem światła otworzył drzwi i wpadając do mieszkania zawołał swego ukochanego ale odpowiedziała nam cisza, przez co Jay wyjął komórkę i klikając coś na niej przyłożył ją sobie do ucha
- Niestety on nie odbiera… - szepnął Jay, a ja spojrzałam się na Camerona, który siadając na krześle ciężko westchnął
- Cholera to po prostu nie dzieje się naprawdę… Po prostu nie wierzę… - szepnął po krótkiej chwili niebieskooki, na co podjechałam do niego i biorąc go za rękę lekko ją ścisnęłam by wiedział, że nie jest sam. Już miałam coś powiedzieć, ale moja komórka zaczęła dzwonić przez co sięgnęłam po nią i widząc, że to dzwoni Greg poczułam jak moje serce zaczęło szybciej bić
- Odbierz i włącz na głośnomówiący, ale nie mów, że też to słucham - kiwając głową szybko odebrałam połączenie zaczynając bać się tego co mogę usłyszeć
- Hej… Ann… Richie jest z wami jak nie mam, prawda?... Posłuchaj… Przepraszam, ale nie po prostu nie mogłem inaczej… Ja nie chciałem z nim zerwać, ale nie chce też stracić swojej córki… - nie powiem słysząc rozpacz w głosie przyjaciela niemalże natychmiast poczułam bolesny uścisk w klatce piersiowej
- My to rozumiemy Greg i nikt z nas nie ma do ciebie o to pretensji… Przyjedź do domu to porozmawiamy i jakoś wspólnie spróbujemy to rozwiązać i jakoś pomóc… - powiedziałam, choć wiedziałam, ze będzie cholernie trudno znaleźć jakieś dobre wyjście z tej patowej sytuacji
- Jakie rozwiązanie? Ann... Dziękuję, ale obawiam się, że nie ma dobrego rozwiązania z tej sytuacji… Sama słyszałaś co od początku mówili na mój, Richiego temat i choć mała jasno powiedziała, że chce mieszkać ze mną, a opinia psychologa poniekąd jest na moją korzyść to jednak strach o wyrok jest większy, a ja nie mogę stracić mojej córki... Wiem, że go zraniłem, wręcz zabiłem i choć nigdy sobie tego nie wybaczę to wiem, że nie mogłem postąpić inaczej… Mam do ciebie prośbę… czy mogłabyś z Jayem wziąć gdzieś Richiego bym mógł przyjść do domu po swoje rzeczy? Nie powinienen tego robić gdy on będzie obok… nie mam na to odwagi… nie wiem co mógłbym mu powiedzieć, bo jednak zwykłe słowo przepraszam raczej nie jest na miejscu ani nie mógłbym spojrzeć mu prosto w jego oczy... Aha i jeszcze mam jedną prośbę proszę opiekujecie się nim i nie pozwólcie aby znów pochłoną go nałóg On musi szybko o mnie zapomnieć i na nowo nauczyć się żyć... - czując jak nowe łzy napływają do moich oczu zerknęłam na blondyna, który także mając łzy w oczach pokręcił głową
- Nie George… Nie masz za co mnie przepraszać… Zrobiłeś to co zrobiłby każdy kochający swoje dziecko rodzic… Nie mam czego ci wybaczać, rozumiesz?... Ja się wyprowadzę z tego domu i nie próbuj protestować… Niech to będzie takie moje podziękowanie za wszystko co dla mnie zrobiłeś… Tylko załatwię sprawę kredytu za niego by był na ciebie… Po prostu spraw by mała była szczęśliwa… Gdyby o mnie pytała to powiedz jej, że zdradziłem cię po pijaku, że zerwałeś ze mną z tego powodu… - powiedział Richie, a ja przymknęłam oczy nie mogąc przestać płakać
- Chris… Richie… Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham, ale… ja naprawdę nie mogłem inaczej… Mam nadzieję, że kiedyś będziesz w stanie mi to wybaczyć… I ja nie mogę przyjąć twego domu… Dam sobie jakoś radę… Jeśli możesz to powiedz Anastasii i Jayowi, że będę musiał odejść z pracy, ale może uda mi się załatwić kogoś na moje miejsce… - powoli otwierając powieki spojrzałam się na Jaya, który również mając łzy w oczach pokręcił głową
- Greg… Ja ciebie też kocham i nigdy nie przestanę, rozumiesz? Zawsze będziesz w moim sercu i pamiętaj, że ty i Lily zawsze będziecie mogli na mnie liczyć gdyby była taka potrzeba… Żaden sąd ani żadna terapia nie zmienią tego co do siebie czujemy, rozumiesz?... A co do domu nie zmienię zdania, więc po prostu spraw by tym pomieszczeniu zapanowała miłość, radość, szczęście… Wiem, że Biszkopt jest prezentem od was wszystkich, ale zostawię go tobie i Lily... Aha jeśli chodzi o moją mamę i jej męża to po prostu sam z nimi porozmawiaj odnośnie tego czy mogą jeszcze u ciebie pomieszkać... Za godzinę będziesz mógł przyjechać do domu, a klucze dam Jayowi lub Annie by ci oddali... Żegnaj George... - blondyn nie dodając nic więcej rozłączył się, po czym zakrywając twarz dłońmi zaczął głośno płakać. Czując jak moje serce rozpada się na małe kawałki i jak po moich policzkach spływa coraz więcej łez objęłam ramieniem przyjaciela nie wiedząc czy jest wogole jakiś sposób by ukoić jego ból, a przynajmniej by nieco go zmniejszyć
- Richie... Pamiętaj, że masz nas i możesz w każdej chwili na nas wszystkich liczyć... - Jay szepcząc kucnął przy blondynie, który odrywając nieco dłonie spojrzał się na niego, a ten nie tracąc czasu po prostu go przytulił delikatnie głaszcząc po plecach
- Czy mógłbym u was zatrzymać się na chwilę póki nie znajdę sobie jakiegoś mieszkanka? - spytał się po krótkiej chwili Cameron, na co odruchowo z brunetem pokiwałam głową
- Odkąd Mel wyprowadziła się jest trochę pusto i nudno u nas w domu, więc z przyjemnością cię przygarniemy i możesz być u nas tyle ile tylko będziesz chciał… - powiedziałam na co blondyn blado się uśmiechając skinął nieznacznie głową
- Pójdę się spadkować, a czy moglibyście tutaj wyjąć z ramek moje zdjęcia z Gregiem?... Chyba lepiej jak zrobi się to od razu i… wyrzućcie je lub spalcie w zlewie czy coś w tym stylu… - Richie tracąc ani chwili po prostu wstał idąc jak nie mam do sypialni, a ja ciężko westchnęłam spoglądając na Jaya, który również ciężko westchnął i wstając złapał się rękami za głowę
- Cholera… To jest jakieś obłęd… Ciekawe ile jeszcze blondas dostanie po tyłku od losu?… On już i tak jest na skraju załamania po tym ataku… Kurde to tak nie może się skończyć… Nie jeśli chodzi o nich… Przede wszystkim nie możemy dopuścić do tego by Greg odszedł z wytwórni… - powiedział po krótkiej chwili Jay, na co pokiwałam głową
- Wiem o tym Jay i samej chce mi się płakać i krzyczeć… To jest niesprawiedliwe, ale… czy jest jakieś logiczne rozwiązanie tej chorej sytuacji?... Teraz chyba to co możemy zrobić to wspierać ich, a w szczególności blondyna… A co do pracy Grega to może tak jak Mel niech on na razie zajmie się tylko Julie, a potem się zobaczy… - Jay słysząc moje słowa pokiwał głową, po czym podszedł do kominka biorąc w ręce ramkę z zdjęciem chłopaków
- Niby jestem wierzący, ale… ostatnio naprawdę często się zastanawiam dlaczego właśnie tak jest ułożony ten świat i dlaczego ten najwyższy nie reaguje na to co się dzieje… - szepnął cicho brunet, a ja ciężko westchnęłam kiwając głową. Ta. Ten najwyższy zdecydowanie źle zorganizował kilka spraw, a przynajmniej nie powinien dopuścić by działo się tyle złego
- Wiesz co nie wyrzucajmy ani nie palmy tych zdjęć… Może jednak za jakiś czas wszystko sie jakoś ułoży... - szepnęłam cicho mając nadzieję, że faktycznie jeszcze wszystko się ułoży i dla chłopaków zaświeci słońce
1 komentarz:
Jestem tak zszokowana, że … nie wiem nawet co powiedzieć … co napisać … zastanawiam się nad tym co zrobił Greg i… poniekąd go rozumiem, ale … Richie może mu tego nigdy nie wybaczyć :O bo to jednak … jakiś wybór…a on wybrał dziecko… no trochę to rozumiem, bo sama ostatnio zostałam mama, ale żeby zrobić to w sądzie i jeszcze nie chcieć porozmawiać ? To cios poniżej pasa… Mam nadzieję, że on to zrobił tylko po to żeby odzyskać małą, ale… naprawdę zranił blondyna :/ Oj Alikus… Ty to bardzo lubisz dramy :( Czekam na kolejny rozdział… oby w końcu weselszy.
Pozdrawiam
Prześlij komentarz