Narracja Richiego
Pomimo powolnego obudzenia się pod wpływem wpadających do pokoju promienni słonecznych nie otworzyłem oczu mając by znów zasnąć i obudzić się za parę miesięcy gdy już cały ten emocjonalny rolerkoster minie. Ta. Pomimo, że od tragicznych wydarzeń z grudnia minęło już trochę czasu to jednak zapewne jak i pozostali nadal jakoś nie mogę pozbierać się po tym wszystkim. Niby jako pielęgniarzowi śmierć nie powinna być mi obca i niestety w szpitalu nie raz miałem z nią do czynienia, ale patrzeć bezradnie jak twój przyjaciel umiera ci na rękach to już zupełnie inna para rękawiczek. Wiem, że niby nie mogłem za wiele zrobić, ale jednak nie mogę zdusić cichego głosu, który w głowie szepta, że mogłem zrobić coś więcej dla przyjaciela. No a los żeby nie było za nudno gdy już jakoś powoli życie zaczęło wracać do normy postanowi na naszej drodze małą blondyneczkę. Na samą myśl o Lily kąciki moich ust nieco uniosły się. Może i nadal jestem w szoku i nie mogę uwierzyć w to co się stało, ale jednak mała już od pierwszej chwili w której ją ujrzałem i zamieniłem z nią słowo skradła moje serce. Zdaje sobie sprawę, z tego, że teraz nasze życie zostanie wywrócone do góry nogami o wręcz 360 stopni i dodatkowo, że tak naprawdę nie wiadomo jeszcze jak to wszystko się ułoży, ale jednak pomimo tylu buzujących we mnie uczuć chyba najbardziej z nich przebija się radość z lekką nutą niepewności. Cholera po prostu musi być dobrze i nie chce, nie mogę myśleć inaczej. Biorąc głęboki oddech powoli otworzyłem oczy i natychmiast kąciki moich ust szeroko uniosły się na widok Grega, który podpierając ręką głowę patrzył się na mnie promienie uśmiechając się
- Cześć mój blondasku… Jak ci się spało? Chyba znów miałeś jakiś koszmar, bo nieco kręciłeś się… - nieco szerzej się uśmiechając do ukochanego nieco uniosłem i nachylając się lekko musnąłem jego wargi
- Cześć fotografiku… No może i znów miałem koszmar związany z atakiem, ale nie jest źle… Lepiej powiedz mi jak tobie minęła noc? - brunet nie przestając się lekko uśmiechać skinął głową
- Może być… Aczkolwiek nie wiem ile w sumie spałem bo tak naprawdę czuwałem nad moimi dwoma skarbami... Swoją drogą nie wiem dlaczego, ale widzisz to pierwsza noc odkąd znam małą, którą ona przespała bez budzenia się z płaczem… - nie powiem słowa ukochanego sprawiły, że mimowolnie kąciki moich ust szerzej uniosły się
- Może mała po prostu poczuła się jak w domu, mając obok siebie osoby, które ją pokochały i chcą dla niej jak najlepiej… - mówiąc nie odwróciłem wzroku od ciemnookiego, który pokiwał głową, po czym uniósł się do pozycji siedzącej
- Może masz rację… Chris posłuchaj… Ja mówiłem wczoraj poważnie… Wiem, że ostatnio na ciebie może nawet i za wiele spadło, więc naprawdę jeśli poczujesz, że ta nowa sytuacja to dla ciebie za wiele i będziesz chciał odejść to bez cienia żalu czy wyrzutów powiedz mi o tym byśmy mogli przynajmniej rozstać się jako przyjaciele… - niemalże natychmiast słysząc słowa Grega ciężko westchnąłem również unosząc się do pozycji siedzącej, gdzie od razu wziąłem ukochanego za rękę
- George... Nie powiem nadal jakaś cząstka mnie przeżywa to co się stało w Niemczech, a od wczoraj gdy powiedziałeś mi o Lily mam wrażenie, że mam emocjonalną świeczkę w mózgu… Ta… wiem jak to brzmi, ale prawda jest taka, że jednocześnie czuję radość, smutek, złość, podekscytowanie, niepewność i… i to wszystko właśnie sprawia, że czuję się nieco przytłoczony, ale… Greg… nie chce niczego zakładać z góry i chyba musimy zdać się na czas… Obaj musimy bliżej poznać małą, pomóc jej dostosować się do tej nagłej zmiany i w ogóle to przede wszystkim musimy poczekać na oficjalną decyzję sądu i na to by dali ci pełne prawo do małej… Aczkolwiek pomimo tego, że nie rozmawialiśmy o ewentualnych wspólnych dzieciach to możesz mi wierzyć, że nie przeszkadza mi to, że masz córkę, która jest wspaniałą dziewczynką, która tak po prawdzie już zdobywa moje serce, więc… coś mi mówi, że raczej nie będziemy musieli się rozstawać, a wręcz będę szczęśliwy jeśli będziesz chciał ze mną wychowywać swoją córkę… - Greg słysząc moje słowa szeroko się uśmiechnął, po czym nic nie mówiąc delikatnie musnął moje wargi, na co odruchowo zacząłem oddawać pocałunek z większą namiętnością czując jak przez moje ciało przechodzi gorący dreszcz
- Dlaczego te cholerstwa muszą bardzo często dzwonić w najmniej odpowiedniej chwili, co? - gdy tylko obaj usłyszeliśmy dzwonek mego budzika nieznacznie odsunęliśmy się od siebie, gdzie słysząc słowa ukochanego cicho się zaśmiałem, po czym nic nie mówiąc sięgnąłem po telefon i szybko wyłączając alarm odrzuciłem urządzenie na bok spoglądając na Grega, który patrząc się na mnie uśmiechał się
- No dobra to na czym skończyliśmy?... Aha chyba na tym... Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham mój blondasku i jak bardzo się cieszę, że mam cię obok siebie... - brunet na początku przyciągnął mnie do sobie znów muskając moje usta, a następne mówiąc dalej delikatnie przejechał opuszkami palców po moim policzku sprawiając, że znów poczułem ciepły dreszcz biegnący przez moje ciało
- Ja ciebie tez kocham i cholernie żałuję, że trochę czasu upłynęło zanim to zrozumiałem… - szepcząc nie odwróciłem wzroku od ukochanego, który promienno-uwodzicielsko uśmiechnął się do mnie
- To już nieistotne Chris… Ważne jest to co jest tu i teraz, a obecnie mamy siebie i tylko to się liczy… - ciemnooki nie dodając nic więcej pocałował mnie, a ja zacząłem oddawać pocałunek z większa namiętnością
- Jeszcze chwila i zacznę wierzyć, że te cholerstwo robi to specjalnie i jest do nas uprzedzone… - kiedy po krótkiej chwili usłyszeliśmy krótki dźwięk mojej komórki powoli odsunąłem się od ukochanego i słysząc jego słowa oraz widząc jego minę od razu zacząłem cicho się śmiać jednocześnie sięgając po telefon
- Kochanie przyzwyczajaj się, bo przypomnę ci, że za ścianą śpi kilkuletnia dziewczynka i raczej nie jest jeszcze przyzwyczajona do takich widoków… No a tak po za tym to wiadomość od Jaya, który pisze, że wie o tym, że mieliśmy mieć dziś wolne ze względu na długą listę spraw do załatwienia w związku z pojawieniem się Lily w naszym domu, ale prosi byśmy przyjechali na chwilę do studia, gdyż Matteo chce połączyć się z nami wszystkimi by coś ogłosić… - Greg słysząc moje słowa lekko się uśmiechając przekręcił oczami jednocześnie pokiwał głową, a ja dostrzegając jak drzwi szerzej otwierają się i jak do pomieszczenia wchodzi Biszkopt, a mała Lily stoi w progu szerzej się uśmiechnąłem
- Hej księżniczko. Nie bój się tylko chodź tu do nas... - George słysząc moje pierwsze słowa natychmiast spojrzał się na drzwi i widząc swoją córką od razu jestem ręki dał znać by weszła do pokoju. Mała od razu wbiegła do pokoju, Wskakując do naszego łóżka usadawiając się między mną a Greg, a jasny labrador również wpakował się do łóżka, gdzie swój łeb położył na nogach małej blondynki
- Jak ci minęła noc? Śniło ci się coś? - Spytałem się patrząc na Lily, która uśmiechając się pokiwała głową
- Dobrze. Biszkopt mnie pilnował... A śniła mi się mama. Chyba jest szczęśliwa, że tu jestem... - starając się uśmiechnąć nieznacznie skinąłem głową czując ukucie w klatce piersiowej na samą myśl o tym ile już taka mała osóbka musi znieść. Ten świat naprawdę nie jest sprawiedliwy
- Jestem pewny kochanie, że tak właśnie jest i cieszę się, że miałaś dobrą noc... - odezwał się jako pierwszy Greg całując w głowę małą na co ona uśmiechnęła się
- Tato a czy pojedziemy dziś do twojej pracy? Nie byłam nigdy w studiu muzycznym... - gdy tylko usłyszałem pierwsze słowo patrzącej się na mnie Lily zamarłem nie wierząc, że mała nazwała mnie tatą. Niepewnie zerknęłam na Grega, który choć też wyraźnie był szokowany to jednak lekko uśmiechnął się do mnie
- Przepraszam... nie bądź zły... więcej tak nie powiem... - słysząc smutny głos Lily od razu szybko wziąłem ją na swoje kolana, po czym pocałowałem ją w głowę
- Księżniczko to nie tak, ja po prostu jestem zaskoczony, że tak do mnie powiedziałaś i... widzisz... jeśli twój biologiczny tata nie ma nic przeciwko to będę bardzo szczęśliwy jeśli będziesz tak do mnie mówiła, ale za to ja będę mógł do ciebie mówić córeczko, o ile oczywiście tata Greg nie będzie miał nic przeciwko... - mówiąc patrzyłem się na małą blondyneczkę, która słysząc moje słowa uśmiechnęła się promienie przytulając się do mnie
- Ja na pewno nie mam nic przeciwko byś mówiła do Chrisa tato i by Chris mówił do ciebie córeczko... - rzucił natychmiast Georg na co szeroko uśmiechając się znów pocałowałem Lily w głowę zdając sobie sprawę, że teraz to już klamka zapadła i właśnie od tej chwili zostałem tatą
- Ale super... Mam teraz dwóch tatusiów... - uradowana Lily najpierw pocałowała mnie policzek, po czym przesunęła się co Grega i jego też pocałowała w policzek
- A co do twojego pytania to widzisz kochanie... Jak tak bardzo chcesz to pojedzie do studia, gdzie poznasz pozostałych naszych przyjaciół i pokaże ci jak tworzymy muzykę, a potem pojedziemy do sklepu na duże zakupy bo przecież musimy ci tutaj umeblować pokój... ale najpierw ja zaraz pójdę wyprowadzić na krótki spacer Biszkopta, a wy zrobicie śniadanie, co wy na to? - powiedziałem po chwili patrząc się na ukochanego i córeczkę, którzy szeroko uśmiechając się pokiwali głowami zgadzając się na wstępny plan dnia
***
- Cześć wszystkim i fajnie, że jesteście już wszyscy... Chcemy z Gregiem byście kogoś poznali... - kiedy tylko przekroczyłem próg sali konferencyjnej od razu wzrokiem rozejrzałem się po sali by sprowadzić czy wszyscy przyjaciele już są, po czym zaczynając mówić drugie zdanie otworzyłem drzwi, w progu których stanął George z małą Lily, która lekko uśmiechając się wyraźnie mocno trzymała za rękę Grega
- Cześć wszystkim. To jest Lily, moja córka... - powiedział fotograf, a ja nie potrafiłem powstrzymać unoszących się kącików ust na widok nim zaskoczonych przyjaciół
- Naprawdę?/Ale jak?/Co?/Cześć Lily - gdy po pomieszczeniu rozniosły się jednoczesne głosy przyjaciół podszedłem do ukochanego i naszej córeczki, którą wziąłem na ręcę całując o policzek
- To jest długa historia, więc pójdziemy z małą rozpakować ciastka i zrobić herbatę z kawą, a Greg wam opowie, a potem gdy wrócimy to przedstawicie się małej... - nie dodając nic więcej puściłem oko mojemu brunetowi, po czym wyszedłem z małą do pokoju socjalnego
- Może przyda się wam pomoc? - słysząc znajomy głos Jaya spojrzałem się w kierunku drzwi i widząc go z Anną uśmiechnąłem się do nich kiwając głową
- Jay może weź Lily i pokaż jej studio nagraniowe, a ja pomogę Richiemu - słysząc słowa Annastasii spojrzałem się na Lily, która szeroko się uśmiechając spojrzała się na mnie błagalnie, przez co cicho się zaśmiałem kiwając głową jednocześnie postawiłem małą na ziemi, która podeszła do Jaya, który wziął ją za rękę wychodząc z pomieszczenia, a ja o tym czasie nastawiłem wodę w czajniku
- Jak noc? Wogóle doszedłeś co siebie po tych wiadomościach? - spoglądając na przyjaciółką niepewnie skinąłem głową
- Szczerze? Noc minęła w miarę spokojnie. Biszkopt od razu zakochał się w małej i nie odstępował jej ma krok i prawdopodobnie dzięki jego obecności mała bez problemu przespała, całą noc... Jeśli o mnie chodzi to powoli oswajam się z nową sytuacją i gdzie tak po prawdzie chyba już pokochałem małą, a przynajmniej gdy mówi do mnie tato moje serce zaczyna szybciej bić z radości... Wiem, że to wszystko jest szalone, ale pomimo tej niepewności związanej z tą całą procedurą dania praw rodzicielskich Gregowi to jednak jestem szczęśliwy i staram się pozytywnie patrzeć w przyszłość... - Anastasia słysząc moje słowa uśmiechnęła się kiwając głową
- Cieszę się blondasku, że tak mówisz i domyślam się jak musiałeś się poczuć gdy Lily nazwała cię tatą... Trzymam kciuki za was i pamiętaj, że jakbyście potrzebowali pomocy to możesz na mnie, na Jaya i jak się domyślam na całą resztę liczyć... Wogóle to rozmawiałam z Jayem i tak pomyśleliśmy, że może napiszemy Gregowi list dla sędziego, taki wiesz z wyrazami poparcia od pracodawcy... - słowa przyjaciółki sprawiły, że kąciki moich ust szeroko uniosły się
- Naprawdę? Wow... Nie wiem czy to będzie potrzebne, czy to wszystko nie będzie tylko zwykłą formalnością, ale już dziękuję wam w imieniu Grega... Na pewno się ucieszy gdy powiecie mu o tym liście... - Ann słysząc moje słowa uśmiechnęła się, po czym ona zajęła się wykładaniem ciastek z pudełek, a ja robieniem herbaty i kawy
- Tatuś ale tu jest fajnie... Wujek Jay obiecał mi, że będę mogła wejść z tobą do kabiny gdy będziesz śpiewał i pozwoli mi coś zaśpiewać, a on to nagra i puści mi to ... - gdy na korytarzu zobaczyłem szeroko uśmiechniętą Lily sam uśmiechnąłem się szeroko kiwając głową
- Cieszę się, że ci się tu podoba i już nie mogę się doczekać wspólnego śpiewania, a teraz chodź na herbatę i ciastko - powiedziałem patrząc się na małą blondyneczkę, która pokiwała głową. Jay również się uśmiechając wziął od Ann tace z ciastkami, poczym weszliśmy do sali konferencyjnej, gdzie od razu na stole postawiłem dwa termosy, a Jay położył obok tace z ciastkami, po czym wziął na ręce Lily
- Posłuchaj aniołku od dziś jesteś częścią naszej dużej i bardzo zwariowanej rodziny, którą teraz poznasz... Mnie i ciocie Ann już znasz. To jest ciocia Bella i wujek Chris. To jest ciocia Julie i wujek Cayce. To wujek Izzy, wujek Dnice, ciocia Melinda, wujek Mark, wujek Mike. A tutaj w monitorze prosto z Niemiec, Norwegii i Włoch możesz zobaczyć i przywitać się z wujkiem Ianem, ciocią Eleną, wujkiem Danielem, wujkiem Robertem, ciocią Caroline, wujkiem Kamranem, wujkiem Rogerem, Ciocią Emilly, wujkiem Matteo i wujkiem Domenico - nie mogąc powstrzymać unoszących się szerzej kącików ust patrzyłem się jak Jay przedstawia Lily wszystkich zebranych, gdzie każdy uśmiechał się do małej blondyneczki i machając do niej mówili do niej cześć lub witam. Moja przyszywana córeczka nawet jeśli była zdenerwowana to tego nie okazywała tylko uśmiechając się machała ręką
- Wiecie co Stringowie? Myśleliśmy, że to my będziemy dzisiaj na waszych językach, a tu proszę jakie wieści... Aczkolwiek nie wiem czy my was nie przebijemy bo chyba nasze wieści są na miarę waszych... - gdy usłyszałem słowa Doma na początku szeroko uśmiechałem się, ale słysząc drugą część jego wypowiedzi zmarszczyłem brwi pytająco patrząc się na przyjaciela
- Słuchajcie chcemy byście kogoś poznali... - Matteo nie dodając nic więcej wyszedł z kadru kamery, po czym po krótkiej chwili znów się pojawił, tylko tym razem na rękach miał kilkuletniego chłopca, który wyraźnie kurczowo trzymał się Mattiego, który coś mu szeptał do ucha
- To jest nasz synek Dante... Tylko jak widzicie pomimo wcześniejszego przygotowania nadal trochę się wstydzi… Co jak mamy nadzieję mu wybaczycie, jak i to, że niestety jeszcze nic nie rozumie w języku angielskim… Dante jest wyjątkowym chłopcem i to sprawia, że kochamy go z każdym dniem coraz mocniej … - Domenico nie dodając nic więcej podszedł do swojego do swojego męża oraz synka, które najpierw pogłaskał po głowie, a potem pocałował malca w głowę.
- Ciao Dante/Buongiorno - powiedzieliśmy wszyscy jednocześnie patrząc się na malca, który niepewnie kątek oka zerknął na kamerkę, po czym krótko nam pomachał i znów mocno przytulił się do Mattiego
- Wybaczcie… To wszystko dla niego nowe i bardzo powoli akceptuje nowe osoby oraz zmiany… - powiedział cicho Matteo odchodząc z malcem, a ja odruchowo pokiwałem głową lekko uśmiechając się do przyjaciół
- Chłopaki macie słodkiego malca i szczerze mówiąc nie dziwię się, że jest speszony, skoro nagle jego życie się zmieniło i pojawiło się w nim tak wiele osób… Jestem pewny, że z czasem mały przyzwyczai się i będzie tylko lepiej… - powiedział jako pierwszy odezwał się Ian, na co znów pokiwałem głową
- Dzięki Ian... Zdajemy sobie sprawe, że dla niego to wszystko jest nowe i może wszystko stało się bardzo szybko dzięki oczywiście wujowi i jego kontaktom, ale jesteśmy naprawdę bardzo szczęśliwi i wierzymy, że przy nas i fachowemu wsparciu mały szybko odnajdzie się w tej nowej sytuacji i będzie wszystko dobrze... - rzekł szybko Domenico uśmiechając się co nas
- Chyba nie będę przesadzał gdy powiem, że wszyscy cieszymy się wam szczęściem chłopaki… Oczywiście chodzi mi tu o obie pary żeby było jasne… Im będzie nas więcej tym na pewno weselej… - dodał swoje trzy grosze Daniel co spowodowało, że wszyscy cicho się zaśmialiśmy
- To może w takim razie i my coś ogłosimy Mel… - odruchowo przygryzając dolną wargę niepewnie spojrzałem się na mulatkę, która spiorunowała wzrokiem Lizzyego
- Możesz choć na chwilę przestać... To chyba nie jest odpowiedni czas i miejsce na kolejne bezsensowne dyskusje... - rzuciła natychmiast tancerka, na co przyjaciel prychając pokręcił głową
- Proszę oboje przestańcie… Zdaje sobie sprawę z tego, że rozstanie i ciąża niosą ze różne skrajne emocje, ale naprawdę dziś się pohamujcie się - rzucił natychmiast Jay patrząc się znacząco na Mel i Izzyego
- Rozstaliście się?/jesteś w ciąży?/że co? - słysząc jednoczesne głosy przyjaciół z komputera lekko przygryzłem wargę by nie uśmiechnąć się na to
- Tak, rozstałam się z nim i jestem w ciąży, ale to za skomplikowane na rozmowę przez net kochani, więc proszę oszczędźcie mi pytań, dobrze?... Super, a teraz słuchajcie ja naprawdę cieszę się waszym szczęściem i gratuluję wam, lecz nie bądźcie źle czy nie obrażajcie się ale ja już się z wami pożegnam i pojadę już do domu - powiedziała Melinda, na co odruchowo skinąłem głowa rozumiejąc to
- Odwiozę cię/Może cię podwiozę to przy okazji pogadamy o próbach tanecznych chłopaków - gdy Izzy razem z Dnicem zaczęli mówić jednocześnie od razu musiałem przygryźć dolna wargę by tak zdusić w sobie cichy śmiech i uśmiech na widok miny Jaya, który kręcąc głową przekręcił oczami
- Izzy możesz z Lily pójść po szklanki? BARDZO CIĘ PROSZĘ… - Khan wyraźnie akcentując ostatnie słowa opuścił na ziemię Lily, a Izzy rzucając jemu i Dennisowi piorunujące spojrzenie pokręcił głową
- Chodź Lily pomożesz mi… A ty Mel wiedz, że kocham cię oraz nasze dziecko i nie przestanę walczyć o was… - Punc nie dodając więcej wziął za rękę małą blondyneczkę wychodząc z nią z pomieszczenia chwilę potem, co sprawiło, że mulatka ciężko westchnęła kręcąc głową, a ja cicho się zaśmiałem
- Wiecie co? Tak sobie właśnie pomyślałem, że chyba powinniśmy napisać do Stevena Spielberga lub do Petera Jacksona, bo mam wrażenie, że ostatnio tyle się u nas dzieje, że to stanowi solidny materiał do nakręcenia bardzo ciekawego filmu o nas… - słowa Daniela sprawiły, że chyba wszyscy się zaśmialiśmy
- Dobra słuchajcie my lecimy póki nie ma tego zazdrośnika… Do jutra kochani… - rzucił Dnice zerkając znacząco na Mel, która skinęła głową, a ja pokręciłem głową
- Dnice nie wiem czy Greg czy Jay wspominał o tym, ale mnie jutro nie będzie na próbie… - mulat słysząc moje słowa rzucił mi uśmiech pokręcił głową
- Blondyneczku obawiam się, że to ty nie jesteś wtajemniczony w plan na najbliższe dni… Próbę zgodnie przełożyliśmy na pojutrze, a jutro widzimy się w kościele… - gdy przyjaciel wypowiedział ostatnie słowa od razu pytająco zerknąłem na Grega i widząc jego lekki uśmiech na twarzy spojrzałem się na Jaya, który również lekko się uśmiechając pokiwał głową
- Chyba nie myślałeś, że zostawimy was a już w szczególności Lily w najtrudniejszym dniu w jej życiu gdy to będzie żegnała na cmentarzu swoich bliskich... To dla nas normalne, że jutro będziemy z wami... - powiedział Jay, gdzie wszyscy obecni w pomieszczeniu polowali głowami, a ja nie mogąc powstrzymać unoszących się lekko kącików ust. Cholera nie wiem czym sobie zasłużyłem na takich wspaniałych przyjaciół, ale po prostu ich kocham
- Słuchajcie... nie wiem co mam powiedzieć... Naprawdę w imieniu nas wszystkich bardzo wam dziękujemy... - powiedziałem patrząc się na przyjaciół, którzy uśmiechając się pokiwali głowami
- Nie masz, nie macie za co nam dziękować Richie... To normalne... - powiedział natychmiast Cayce, na co posłałem mu uśmiech
- Słuchajcie to już lecimy i jeśli nie będę w stanie już się pojawić to wiedźcie, że będę przy was myślami… Na razie… - Mel nie dodając nic więcej szybko razem z Dennisem wyszła z pomieszczenia, a ja odruchowo pokręciłem głową. Cholera jeśli tak ma wyglądać dalsza relacja mulatki z Izzym to ja sobie nie wyobrażam tego jak będzie wyglądała nasza wspólna dalsza praca.
- My też z przyczyn raczej oczywistych będziemy z wami myślami Stringi i pamiętajcie, że gdybyście czegoś potrzebowali to nie krępujcie się tylko od razu mówcie… A jak już tak rozmawiamy to dziewczyny powiedzcie jak się czujecie i jak idą wasze terapie… - powiedział Ian, na co na początku uśmiechając się skinąłem głową, a potem zerknąłem na Bellę i Annę, która gestem głowy dała znać przyjaciółce by ona zaczęła mówić
- Wiecie różnie bywa… Najważniejsze, że nie jest jeszcze ze mną tragicznie i, że dzieci są zdrowe… - rzuciła od razu Is delikatnie głaszcząc się po swoim już sporym brzuchu
- Że co?/Będziecie mieli bliźniaki?/Żartujecie?/Co? - podobnie jak reszta od razu słysząc słowa szokowanych przyjaciół
- No na ostatnich badaniach wyszło to, że będziemy mieć synka i córeczkę - odpowiedział natychmiast Chris co sprawiło, że znów podniósł się jeden wielki odgłos jednoczesnych głosów wyrażających radość
- Wiecie co? Chyba powinniśmy częściej robić sobie takie spotkania na pogaduchy, bo jak widzę to zwroty akcji niczym w brazylijskich telenowelach… - słysząc słowa Iana mimowolnie tak jak reszta cicho się zaśmiałem
- Oj nie przesadzaj Ian… No a tak wracając do twojego pytania to jeśli chodzi o mnie to jak wiecie zaczęłam stawiać pierwsze kroki, ale lekarze mówią, że to dopiero początek drogi i jeszcze minie trochę tygodni jak już na dobre stanę z tego wózka, a także ostrzegają, że może być tak, że będę musiała korzystać z pomocy kul, ale staram się być optymistką i myśleć pozytywnie… A teraz wy dziewczyny mówcie jak wy się czujecie i czy nie potrzebujecie czegoś - powiedziała Anastasia, a ja spojrzałem się na wchodzącego do pomieszczenia Izzygo i Lily, gdzie gdy tylko brunet postawił na stole tace z szklankami zobaczył, że nie ma już Mel ciężko westchnął kręcąc głową
- U mnie w miarę w porządku, choć młodości dokuczają i zaczynam mieć jakieś zachianki... A tak po za tym to Jay prześlę ci w ciągu dwóch tygodni piosenki, które napisałam i do których potrzebuję muzyki - odezwała się jako pierwsza Elena, na co Jay pokiwał głową, a ja spojrzałam się na Caroline
- A u mnie różnie bywa… Raz bywa lepiej, raz bywa gorzej, ale staram się jakoś na nowo nauczyć się żyć, a dzięki pracy w wytwórni oraz studiowaniu skutecznie nie myślę za wiele o wielu sprawach… No a co do pomocy to uwierzcie mi, że tu na miejscu Kamran, Ian, Daniel to wręcz się biją o to kto ma mi pomagać bo tak są chętni do pomocy... Aczkolwiek najważniejsze w tym wszystkim, że Emma jest zdrowa, a moja druga gwiazdka spokojnie się rozwija pod moim sercem - nie powiem słowa brunetki spowodowały, że pomimo lekko uniesionych kącików ust poczułem mocne ukucie w klatce pieniowej, a także znów usłyszałem głos w mojej głowie, który mówił mi, że mogłem uratować przyjaciela. Czując jak stojący obok Greg, który doskonale wyczuwając moje uczucia wziął mnie za rękę lekko ściskając, wziąłem głęboki oddech. Cholera jasna by to wszystko wzięła. Prawda jest taka, że świat nie jest sprawiedliwy, a ja pomimo wielkich chęci nie miałem szans by skutecznie pomóc Franzowi.
- Caro pamiętaj, że na nas też możesz liczyć i nie krępuj się prosić nas o cokolwiek... - powiedziałem natychmiast, na co kobieta blado się uśmiechając skinęła głową, a ja znów wziąłem głęboki oddech, czując w sobie cholerną niemoc, że jedynie co mogę teraz zrobić to tylko wspierać Caroline z wszystkich sił
***
- Tatusiu Richie czy zaśpiewasz mi coś przed snem? - słysząc cicho-zaspany głos Lily mimowolnie szerzej uśmiechnąłem się i kiwając głową zamknąłem czytaną chwilę wcześniej książka, po czym cicho zacząłem śpiewać kołysanka, która kiedyś śpiewała mi i Bobbiemu nasza mama. Mała blondyneczka lekko uśmiechając się zamknęła oczy mocniej przytuliła do siebie trzymaną w ręku lalkę. Nie powiem patrząc się tak na małą księżniczkę poczułem jak z biciem serca po moim ciele rozlewa się fala ciepła. Cholera może i nigdy nie myślałem o posiadaniu własnych dzieci, a także znam Lily od niedawna, ale czuje, że pokochałem ją jakby była moją córką i nie wyobrażam sobie by miała zniknąć z mego, naszego życia. Widząc, że mała już śpi powoli i delikatnie wstałem, po czym pocałowałem w głowę małą blondyneczkę szepcząc, że życzę jej kolorowych snów. Gdy tylko zobaczyłem uśmiechniętego Grega, który stał oparty o framugę drzwi trzymając w ręku aparat też uśmiechnąłem się, gdzie kątem oka widząc jak jasny labrador wchodzi na łóżko wygodnie układając się przy dziewczynce cicho się zaśmiałem i kręcąc głową powoli wyszedłem z pokoju.
- Wiesz? Nigdy nie myślałem, że mógłbym być bardziej szczęśliwy tak jak jestem teraz... A także nigdy wcześniej nie widziałem bardziej słodkiego widoku niż ty czytający i śpiewający Lily... - powiedział George przesuwając w moją stronę aparat, na który od razu zerknęłam i widząc w okienku poglądowym zdjęcie przedstawiające mnie i małą gdy jej czytałem kąciki naich ust szerzej uniosły się
- Ja też Greg i... tak szczerze mówiąc nie wiem czym sobie zasłużyłem na ciebie i małą, ale kocham was i jestem cholernym szczęściarzem mając was przy sobie - nie dodając nic więcej pocałowałem bruneta, który od razu oddał mi pocałunek z większą namiętnością
- Naprawdę chyba wyślę cię na kurs pewności siebie blondasie... Jesteś cudownym facetem o szczerozłotym sercu i przestań w końcu patrzeć na siebie pod pryzmat nałogu, nad którym skutecznie panujesz... Nie wiem kto tu jest większym szczęściarzem ale kocham cię Chris, a jak widzę Lily też cię pokochała, ty kochasz nas i tylko to się liczy... - nie mogąc przestać się uśmiechać znów pocałowałem ukochanego mając nadzieję, że tak już pomiędzy nami pozostanie, że już zawsze będziemy ze sobą tak szczęśliwi jak teraz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz