sobota, 12 października 2024

Rozdział 95

 Narracja Isabell

Pierwsze promienia słoneczne wpadające do pomieszczenia obudziły mnie, ale nie otworzyłam oczu marząc by znów zasnąć i obudzić się dopiero gdy urodzą się dzieci i będą bezpieczne w domu. Wiem, że niby wszystko jest dobrze, że dzieci są zdrowe, ale jednak zdecydowanie lepiej bym się czuła wiedząc, że dzieci są już w domu zupełnie bezpieczne. Wyczuwając ruchy dzieci odruchowo przyłożyłam rękę do brzucha jednocześnie kąciki moich ust nieco uniosły. Gdy wyczułam na swoim policzku miękkie wargi blondyna i jego dłoń na swojej dłoni szerzej uśmiechnęłam się powoli otworzyłam oczy nieco kierując głowę w stronę ukochanego, który promiennie uśmiechając się delikatnie musnął moje usta jednocześnie powoli przewróciłam się na wznak 

- Witaj blondyneczku - szepnęłam parząc się ma swojego męża, który szerzej się uśmiechając znów mnie pocałował 

- Witaj mój kwiatuszku. Jak się czujesz? - pomimo wielkiej chęci przewrócenia oczami lekko uśmiechnęłam się do niego jednocześnie kiwając głową powoli uniosłam się do pozycji siedzącej, a Chris zrobił to samo obejmując mnie przy tym ramieniem 

- Jest dużo lepiej niż było… Niby mój organizm dobrze reaguje na chemię ale jednak zawsze mam po niej wrażenie jakbym właśnie miała zderzenie z ciężarówką... Aczkolwiek nie chce narzekać skoro nie jest bardzo źle, a dzieci są zdrowe... - Chris słysząc moje słowa lekko uśmiechnął się całując mnie w policzek 

- Wiem kochanie i uwierz mi, że nic bardziej mnie nie boli niż patrzenie jak po chemii wymiotujesz i jesteś ledwo żywa… Ale faktycznie najważniejsze jest to, że masz w miarę dobre wyniki i, że dzieci są zdrowe… - rzucając uśmiech blondasowi mocniej się w niego wtuliłam przymykając oczy by jak najdłużej delektować tą chwilą 

- Powiedz mi kochanie skoro dobrze się czujesz to co zrobimy z tak miło rozpoczętym dniem? Masz jakieś plany czy pomysły? - słysząc cichy głos Heinego spojrzałam się na niego robiąc zastanawiającą minę

- A co powiesz na spacer i może… Nie… to na pewno głupie… - w porę gryząc się w język pokręciłam głową, a blondyn od razu spiorunował mnie wzrokiem 

- Ej przecież umawialiśmy się, że nie ukrywamy nic między sobą, więc szybko mów mi o czym pomyślałaś… - słysząc słowa niebieskookiego przekręciłam oczami biorąc głęboki oddech 

- No widzisz… po prostu chciałabym choć raz w tygodniu zapomnieć o tym o raku i być zwyczajną kobietą w ciąży nie obawiając się, że przez niską odporność mogę coś złapać i przykładowo pójść z mężem na łyżwy do Central Parku, czy pojechać na Wyspę Wolności… Tak, wiem kochanie to głupie, więc po prostu o tym zapomnij… - Heine nie czekając na to aż dobrze wypowiem ostatnie słowo delikatnie musnął moje usta

- To wcale nie jest głupie kochanie… Tyle, że… Cholera dobra. Raz w tygodniu możemy zapomnieć o chorobie. Chyba nie stanie się nic złego, a może pomóc, zwłaszcza to będzie dobre dla naszej psychiki... ale moja droga nie ma mowy bym cię w zabrał na łyżwy, bo to raczej w piątym miesiącu ciąży nie jest wskazane, co?... To może na dobry początek dnia co powiesz na wspólny prysznic? - widząc na twarzy męża uroczo-promienno-uwodzicielski uśmiech sama uśmiechnęłam się i delikatnie przygryzając wargę nachyliłem się i musnęłam usta niebieskookiego, który od razu zaczął oddawać pocałunek z większą namiętnością

- Uznam to za odpowiedź, więc chodźmy i nie traćmy czasu... - kiwając głową na słowa mówiącego blondasa powoli wstałam z łóżka kierując się razem z Chrisem w stronę łazienki

***

- A co tak ładnie pachnie kochanie? - zaczynając mówić powoli weszłam do kuchni, w której akurat Chris stał przy kuchence i robił coś na patelni 

- Robię jajecznicę kochanie, więc siadaj bo zaraz podaje - kiwając głową usiadłam przy zastawionym stole patrząc się z uśmiechem na swojego męża, który poruszając się do rytmu granej w radiu muzyki nakładał jajecznicę na talerze, które po chwili przyniósł do stołu

- Proszę kochanie/Dziękuję blondasku - praktycznie rzuciliśmy jednocześnie i również mówiąc razem smacznego zaczęliśmy jeść 

- Opowiadaj mi jak tam w wytwórni i jak treningi z Dnicem? - mówiąc spojrzałam się na blondyna, który lekko się uśmiechając kiwnął głową

- Na pewno jest nudno bez ciebie kochanie, ale jakoś wszystko idzie do przodu... Jay mówi, że prace w nowym budynku wytwórni idą tak dobrze, że być może szybciej się tam przeniesiemy... Treningi z Dennisem są takie jak były dawniej czyli intensywne i zabawne, choć brakuje nam Melindy, ale nie narzekamy, bo wiemy jaka jest sytuacja... No i tu warto nadmienić, że Izzy przez tą całą sytuację wykreowaną notabene przez siebie chodzi niczym chmura gradowa... - słysząc ostatnie słowa blondyna ciężko westchnęłam kręcąc głową nadal nie wierząc w to co się wydarzyło pomiędzy przyjaciółmi 

- Rozmawiałam wczoraj z Mel i pomimo, że mówi, że niby wszystko jest w porządku to jednak wyczułam, że nadal jest załamana rozstaniem z Izzym... Boże niby wiedziałam, że on jest zbyt impulsywny, że częściej szybciej mówi o robi niż myśli, ale nie spodziewałam się czegoś takiego z jego strony... - tym razem to niebieskooki ciężko westchnął kręcąc głową

- Uwierz mi, że nam wszystkim w to trudno uwierzyć i najgorsze w tym wszystkim jest zachowaniem naturalności, bo jednak oboje są naszymi przyjaciółmi i wiemy, że oni bardzo się kochają, ale tak po prawdzie Izzy zawalił i Mel miała rację kopiąc go w tyłek... - rzucił Chris, a ja pokiwałam głową zgadzając się z nim 

- A ten kretyn zdradził czy w ogóle zamierza walczyć o wybaczenie Mel i o dziecko czy kompletnie odpuszcza? - zadając pytanie patrzyłam się na wzruszył ramionami

- Szczerze? Mówi, że chce ją odzyskać i, że coś robi, ale wiesz kochanie co jest dobrymi chęciami wybrukowana, więc dopiero czas pokaże jak się ułoży... Jednak najważniejsze w tym całym szaleństwie jest to, że sprawa z wytwórnią idzie do przodu, oraz że Anastasia powoli odzyskujesz władze w nogach i, że nasz zespołowy pan piguła mówi, że teraz to już kwestia czasu jak zacznie ponownie chodzić... -  nie powiem słysząc ostatnie słowa ukochanego szerzej uśmiechnęłam się na samą myśl, że przynajmniej Annie wszystko się układa po jej myśli

- Faktycznie to najlepsza wiadomość i już się nie mogę doczekać gdy znów stanie o własnych siłach... - rzuciłam natychmiast, na co mój mąż szerzej się uśmiechnął kiwając głową 

- Dobra kochanie teraz już mniej gadania tylko bierz się do jedzenia, bo jak dotąd mało zjadłaś, a potrzebujesz dużo sił na dzisiejszy dzień, więc jeśli nie możesz to mogę ci dać jogurt… - lekko uśmiechając się do niebieskookiego powoli zaczęłam jeść, choć zdecydowanie bardziej z rozsądku

- Czyżbyś miał już jakieś plany na dzisiejszy dzień? Podzielisz się nimi? - przełykając kęs jajecznicy spojrzałam się na ukochanego robiąc przy tym maślane oczka, na co on cicho się zaśmiał 

- Powiedzmy, że wszystko jest rozwojowe przez co nic ci nie zdradzę… Będziesz miała same niespodzianki - uśmiechając się do Chrisa kiwałam głową nawet nie próbując zastanawiać się co on w tak krótkim czasie zdążył zaplanować na dzisiejszy dzień 

***

- Możesz już otworzyć oczy kochanie - kiedy wyczułam jak blondas ściąga mi opaskę z oczu idąc za jego słowami powoli otworzyłam powieki i mrugając nimi powoli rozejrzałam się dookoła 

- Kochanie czy to jest jakaś aluzja do mojego stanu? - z trudem powstrzymując uśmiech na twarzy patrzyłam się na również uśmiechającego się męża, który wzruszył ramionami 

- Kochanie możesz mi wierzyć lub nie, ale to żadna aluzja, ale tylko to udało mi się załatwić tak na szybko… Zresztą tak po prawdzie to marzyłem by zabrać cię tutaj i z naszymi przyjaciółmi zagrać w kręgle… Obiecuje, że za tydzień będę bardziej romantyczny i kreatywniejszy… A teraz koniec chodźmy wypożyczyć buty i poczekamy na Stringów - kiwając głową podeszłam z niebieskookim do blatu wypożyczalni butów, gdzie praktycznie od razu dostaliśmy odpowiednie buty. 

- O cześć kochani. Mamy nadzieję, że nie czekaliście na nas długo, ale mamy doskonałe wytłumaczenie spóźnienia, które zaraz wam powiemy, a raczej pokażemy wam takiego newsa, że padniecie… - gdy usłyszałam znajomy głos od razu spojrzałam się w bok i widząc Richiego i Grega uśmiechnęłam się do nich, a oni podeszli do nas przytulając się do nas na przywitanie

- Cześć chłopaki. Tak właściwie to jesteście na czas, ale mówcie bądź pokazujecie tego newsa... - jako pierwszy odezwał się Chris, na co Richie szeroko się uśmiechając wyciągnął komórkę i stając obok mnie zaczął coś na niej klikać. Gdy tylko po chwili zobaczyłam, że to filmik i gdzie on się dzieje oraz kto na nim jest praktycznie od razu poczułam jak moje serce zaczęło szybciej bić na samą myśl co mogę zaraz zobaczyć 

- O Boże… Nie wierzę… To dzieje się naprawdę?... Chris widzisz to? - widząc jak Anna z dużym trudem, ale i z wielką determinacją trzymając się barierek robi pierwsze kroki poczułam jak do moich oczu napływają łzy jednocześnie kąciki moich ust szeroko się uniosły, gdzie również wyczułam jak stojący obok mnie Heine przytula mnie całując w głowę

- My też choć to widzieliśmy na żywo nadal nie możemy uwierzyć i jak widzicie Jay, Mark, a nawet sama Anastasia nie może powstrzymać łez szczęścia i szoku, ale prawda jest taka, że nasza Anna znów zaczyna chodzić… - powiedział George, a ja nie mogąc powstrzymać łez pokiwałam głową 

- Tak, to prawda, ale do pełnej sprawności jeszcze kawałek drogi, która może się okazać krętą, ale wszystko idzie ku dobremu i miejmy nadzieję, że tak już pozostanie… - dodał szybko Richie, a ja odruchowo dotknęłam brzuchu wyczuwając mocne kopnięcia dzieci, które jakby wyczuły sytuację i chciały powiedzieć, że też się cieszą, że ich ciocia wraca do zdrowia 

- Najważniejsze jest to, żeby Anna była szczęśliwa z Jayem, bo mając obok siebie ukochaną osobę wszystko można przetrwać, co oni już to udowodnili - spoglądając na mówiącego Chrisa szerzej uśmiechnęłam się mocniej się w niego wtulając 

- Bo właśnie taka jest miłość i choć wiem stary, że mówiłeś o tym by dziś nie wspominać o nowotworze to jednak muszę powiedzieć głośno, że wierzę i czuję, że pokonasz raka i, że też będziecie szczęśliwi z swoimi aniołkami... - lekko uśmiechając się do Camerona pokiwałam głową, po czym zerknęłam na swojego męża, który również się uśmiechając delikatnie musnął moje usta 

- Dobra to ja pójdę po buty... A jednak ty blondasie pójdziesz po buty, a ja odbiorę telefon... - gdy tylko Greg zaczął mówić usłyszeliśmy dzwonek telefonu, przez co fotograf rzucając przepraszające spojrzenie sięgnął po telefon, po czym odszedł na bok, a Richie podszedł do kolejki po buty, więc korzystając z okazji wstałam podchodząc do niego 

- Będę zbyt wścibska jak spytam się jak się trzymasz czy nadal masz koszmary po tym co się stało? - przygryzając dolną wargę patrzyłam się na przyjaciela, który blado się uśmiechając wzruszyłam ramionami

- Szczerze? Jakoś idzie do przodu, gdzie staram się nie myśleć za bardzo o tym co było, ale i tak to siedzi we mnie i wątpię czy kiedykolwiek ja czy ktokolwiek z nas da radę o tym wszystkim zapomnieć lub nie myśleć o tym... Aczkolwiek możesz być pewna, że nadal jestem w pełni czysty, chodzę regularnie na meetingi i jestem w stałym kontakcie z swoim sponsorem, więc nie musisz się bać, bo wystarczy, że moja ładniejsza połówka zaczyna siwieć ze strachu o mnie... - pomimo mocnego uścisku w klatce piersiowej lekko uśmiechnęłam się i nic nie mówiąc z małą trudnością przytuliłam Richiego. Może i aktywnie nie uczestniczyłam w tamtych tragicznych zdarzeniach to jednak na samą myśl o tym co się wtedy stało przez moje ciało przechodzą ciarki i nawet nie chce myśleć co muszą czuć inne osoby, które były w centrum tego bezdusznego ataku. Wątpię czy kiedykolwiek ktoś z nich zapomni o tym wszystkim i tym bardziej współczuję moim przyjaciołom, a nawet boję się o to jak to wszystko co się stało wpłynie na nich

- Oczywiście, że będę się o was bała blondasie i to się nie zmieni... Tak czy siak dobrze, że jesteś pod stałą fachową pomocą i pamiętaj, że w razie czego możesz na mnie liczyć... - Richie słysząc moje słowa lekko uśmiechnął się kiwając głową

- Dzięki kochana i ty również pamiętaj, że możesz na mnie liczyć kochana... Swoją drogą to powiedz mi, ale tak szczerze jak się czujesz? Udało mi się zobaczyć twoje wyniki i niby tragedii nie ma, ale jednak są na granicy normy... - blado uśmiechając się niepewnie kiwając głową

- Wiesz najgorzej jest zaraz po chemii, apetyt jak to po chemii jest różny, no i szybciej się męczę, ale nie jest źle, a przynajmniej staram się nie panikować, ani nie narzekać, tylko myśleć pozytywnie i cieszyć się, że dzieci zdrowo rosną... - Cameron słysząc moje słowa blado uśmiechnął się, po czym przytulił mnie 

- Domyślam, że ci ciężko, ale faktycznie nie możesz sie załamywać póki nie jest tragicznie, a myśleć jedynie pozytywnie i tak po prawdzie to może faktycznie ten jeden dzień bez choroby dobrze ci zrobi, a przynajmniej da ci to czas na naładowania baterii do dalszej walki, którą jak mocne wierzę wygrasz... - rzucając przyjacielowi lekki uśmiech pokiwałam głową 

- Oczywiście, że wygra... Przecież mój kwiatuszek to urodzona urocza wojowniczka... - nim zdążyłam coś powiedzieć poczułam jak Chris obejmuje mnie od tyłu całując w policzek przez co kąciki moich ust szerzej uniosły się, jednocześnie powoli odwróciłam się w jego kierunku i od razu zakładając ręce wokół jego szyj przybliżyłam się do niego delikatnie muskając jego usta, na co on mocniej mnie obejmując zaczął oddawać pocałunek z większą namiętnością 

- Trzymaj kochanie... Stało się coś?... - słysząc za sobą głos Richiego odruchowo nieznacznie odsunęłam się od swojego męża kątem oka zerkając za siebie, gdzie od razu zerknęłam w stronę Grega, na twarzy którego malował się szok, a oczy jakby puste patrzyły się na Richiego

- Tak… Tzn. nie, nic się nie stało, tylko… zadzwonili z tej strony internetowej o której ci wspomniałem i chcą moich zdjęć z naszej ostatniej wyprawy w góry… - rzucił po krótkiej chwili George, a ja patrzyłam się na niego i niech mnie cholera weźmie, ale nie wiedząc czemu po prostu czuję, że albo kłamie albo nie powiedział całej prawdy 

- Naprawdę? To cudownie kochanie. Wiedziałem, że poznają się na twoich zdjęciach… - szeroko uśmiechnięty Cameron od razu przytulił się do swojego chłopaka, który objął go klepiąc po plecach 

- Dobra chłopaki koniec już tych pogaduszek tylko zakładajcie buty, bo szkoda marnować czasu - rzucił natychmiast Chris, a ja kiwając głową zerknęłam na przyjaciół, którzy także kiwając głowami zaczęli zakładać buty. Czując pocałunek na policzku szerzej uśmiechnęłam się do Heinego, po czym nic nie mówiąc po prostu pocałowałam starając się przy tym choć na ten krótki moment wyłączyć wszelkie myślenie i po prostu cieszyć się daną chwilą. 

Brak komentarzy: