niedziela, 8 września 2024

Rozdział 94

 Narracja Anastasii

- Cześć Mel. Nie czaj się tak. Jaya nie ma już w domu, bo musiał jechać do nowego budynku wytwórni i jesteśmy teraz same. Masz jakieś szczególne prośby odnośnie śniadania? - widząc niepewnie wchodzącą do kuchni Melindę lekko uśmiechnęłam się do niej gestem ręki wskazując na stół 

- Cześć. Nie mam jakiś specjalnych zachcianek, choć szczerze mówiąc trochę mi niedobrze na sam zapach jajek i zdecydowanie podziękuję za kawę… A tak w ogóle to może ci pomogę, co? - powiedziała mulatka, na co na początku pokiwałam głową, ale gdy usłyszałam ostatnie zdanie od razu pokręciłam głową 

- W takim razie zrobię nam na śniadanie tosty i poradzę sobie, więc siadaj i odpoczywaj, ok? - Mel słysząc moje słowa pokręciła głową lekko uśmiechając się do mnie, a ja zaczęłam przygotowywać śniadanie dla nas

- Naprawdę jeszcze dziękuję za to, że mnie przenocowaliście… Jeszcze dziś zacznę szukać mieszkania… - powiedziała po dłuższej przyjaciółka, na co rzucając jej pocieszający uśmiech pokiwałam głową 

- Mel już ci mówiłam, że nie masz za co dziękować i możesz u nas mieszkać tyle ile tylko będziesz chciała... - rzuciłam natychmiast, na co przyjaciółka pokiwała głową

- Słuchaj a mogłabyś dać mi znać jak w wytwórni będzie Izzy? Chce wziąć swoje rzeczy z jego mieszkania, a nie chce tam trafić na niego gdy tam będzie... - słysząc słowa ciemnookiej od razu pokiwałam głową 

- Jasne, że tak. Postaram się też zająć go jakąś pracą byś miała jak najwięcej czasu na spokojne spakowanie się… A tak w ogóle to może poproszę Julie i Caycego by ci pomogli, co ty na to? - Mel słysząc moje pierwsze zdania lekko uśmiechnęła się, ale gdy wymówiłam ostatnie słowa pokręciła głową 

- Dzięki Ann, ale poradzę sobie sama i gdyby w razie czego potrzebowała jakieś pomocy to na pewno do nich zadzwonię z prośbą o pomoc - lekko uśmiechając się do przyjaciółki pokiwałam głową, po czym postawiłam przed nią talerz z tostami i herbatą 

- A powiedz mi jak idzie rehabilitacja? Czujesz jakieś efekty operacji? - spytała się Melinda, gdy tylko usiadłam obok niej przez co spojrzałam się na nią i lekko uśmiechając skinęłam głowa 

- Wczoraj wróciło mi czucie, ale niestety jeszcze nie poruszam palcami, więc powoli idzie do przodu... - powiedziałam na co przyjaciółka od razu szczerze uśmiechnęła się 

- Naprawdę? Boże Ann nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę... To naprawdę cudowne, że operacja przyniosła oczekiwany rezultat i, że powoli odzyskujesz władze w nogach... Zobaczysz, że już niedługo znów będziesz chodziła... - przyjaciółka słysząc moje słowa od razu wstała i podchodząc do mnie mocno przytuliła

- Nawet nie wiesz jak bardzo tego pragnę... Aczkolwiek domyślam się, że to pewnie jeszcze daleka droga do odzyskania pełnej sprawności... - Mel słysząc moje słowa lekko uśmiechnęła się kręcąc głową

- Domyślam się, że teraz jesteś jeszcze bardziej zdeterminowana by to osiągnąć, ale pamiętaj, że właśnie wszystko musi iść swoim trybem i nie warto nic na siłe przyspieszać... - słysząc słowa mulatki lekko uśmiechając się skinęłam głową

- Wiem o tym, ale jednak gdzieś w głębi siebie chciałabym jak najszybciej znów stanąć na własnych nogach... Dobra, a teraz koniec gadania tylko jemy śniadanie i zbieram się do pracy, bo niedługo Richie po mnie przyjedzie - Melinda nic nie mówiąc pokiwała głową i nic nie mówiąc usiadła na swoim miejscu wracając do jedzenia 

***

- Że co kurde zrobiłeś?/Pogięło cię Lizzy?/Izzy jesteś idiotą naprawdę... - słysząc podniesione znajome głosy cicho stanęłam przy uchylonych drzwiach zastanawiając się co Izz im powiedział

- Wiem, że zawaliłem, ale... - ewidentnie załamany głos Izzyego sprawił, że cicho prychając pokręciłam głową 

- Zawaliłeś? Gallegos ja zdaje sobie sprawę, że wiadomość o tym, że zostanie się ojcem może być szokująca, ale do jasnej cholery ty sprawę koncertowo spieprzyłeś... Jak mogłeś oskarżyć ją, że to jej wina, że zrobiła to specjalnie? W dodatku boję się pomyśleć co jeszcze jej powiedziałeś lub zrobiłeś skoro jak sam twierdzisz, że to tylko ta łagodna prawda o twojej reakcji... - rzucił ostro Jay, a ja mimowolnie lekko uśmiechnęłam się na jego słowa 

- Masz rację stary i cholernie żałuję tego jak zareagowałem, ale naprawdę byłem szokowany, że Mel jest w ciąży, a przecież doskonale wiedziała, że nie chce mieć dzieci... - słysząc słowa Izzyego znów prychnęłam kręcąc głową

- Izzy a ty tak w ogóle z jakiegoś konkretnego powodu nie chcesz mieć dzieci czy tak po prostu? Przecież dziecko to powód do szczęścia a nie do smutku skoro dotyczy to osób, które się kochają... - powiedział Richie, a ja przekręciłam oczami dobrze wiedząc, że jaka by nie była przyczyna niechęci Izza do dzieci to nie miał prawa tak reagować

- Słuchajcie... ja... po prostu nie nadaje się na ojca... Widzicie... może to zabrzmi śmiesznie, ale... przez to, że nie miałem ojca uważałem, że nigdy nie będę taki jak on, że nie chce mieć dzieci, bo jak sam mógłbym być ojcem skoro nie wiem co to znaczy być dobrym ojcem... - znów prychając pokręciłam głową nie wierząc w to co usłyszałam. No dobra przyznaje, że może i wiem doskonale jak odbija się na człowieku relację z rodzicami, ale jednak nie rozumiem jego obaw

- Żartujesz sobie? Izzy nie chce cię dobić, ale ty postąpiłeś jak swój ojciec spełniając swoje obawy... Wcale się nie dziwię, że Mel odeszła od ciebie i nie będę zdziwiony gdy przez to co zrobiłeś postanowi odejść z pracy... - powiedział Richie, na co pokręciłam głową jednocześnie wyjęłam z kieszeni komórkę szybko pisząc o mulatki informacje, że Izzy jest w studiu i, że zaraz się nim odpowiednio zajmę

- Lizzy kiedy zaczniesz używać rozumu, co? Nie wiem co mam ci powiedzieć czy radzić, bo prawda jest taka, że ty nie zraniłeś Mel, a ją złamałeś... Naprawdę się zastanów czego chcesz, bo ona nie zasługuje na coś takiego... - biorąc głęboki oddech szybko otworzyłam drzwi powoli wjeżdżając do środka, gdzie odruchowo dyskretnie spojrzałam się na Izza od razu dostrzegając jego załamany wyraz twarzy i zaczerwione oczy jakby od płaczu 

- Cześć/Cześć kochanie/ Mel z tobą przyjechała? - rzucili jednocześnie mężczyźni, a ja rzucają uśmiech Richiemu i Caycemu podjechałam do Jaya, który od razu nachylił się całując mnie 

- Cześć chłopaki... Nie Izzy. Mel nie przyjechała ze mną, a także nie ma jej u nas w domu, bo wyszła załatwić jakieś swoje sprawy, więc radzę ci dać jej spokój, bo ona na pewno jak będzie chciała się z tobą skontaktować to znajdzie ciebie... -  Izzy słyszeć moje słowa jakby błąd kręcąc głową 

- Ann błagam cię... Ja muszę z nią porozmawiać... Muszę ją przeprosić i wyjaśnić... - patrząc się na mówiącego błagalnym tonem Izzyego pokręciłam głową

- Nie Izzy... Mel sama do ciebie przyjdzie lub zadzwoni gdy będzie miała chęci i uszanuj... Ty w tym momencie musisz zająć się pracą, a mianowicie przejrzysz wszystkie segregatory, które zostawiłam na biurku w gabinecie taty czy wszystko jest skopiowane w komputerze... Masz to zrobić jeszcze dziś byśmy nie musieli się bać, że jakieś dokumenty się zgubią przy przeprowadzce... - rzuciłam natychmiast patrząc się ostro na Izza, który pokręcił głową 

- Chodź Lizzy i nie gadaj... Przełknij tą gorzką pigułkę i weź się do pracy, a ja jak Jul przyniesie kawę to ci przyniosę, a w między czasie zastanowię się czy ci pomogę... - rzucił Cayce i nie dodając nic więcej pociągnął go do wyjścia, a Jay z Richiem pokręcili głowami

- Masz szczęście Ann, że Izzy nie wie, że wczoraj sprawdziłem te wszystkie dokumenty... Tak czy siak przyda mu się taka nauczka, że z kobietami się nie zadziera... - z trudem ukrywając uśmiech pokiwałam głową

- Mnie bardziej interesuje to czy oni się pogodzą, bo boją się, że Izzy swoim czynem zniszczył to co połączyło go z Mel... Swoją drogą czy ona zdradziła ci swoje plany związane z dalszą pracą z wytwórni? - spytał się po chwili Jay, na co wzruszyłam ramionami

- Na pewno nie chce pracować z Izzym, ale mam już pewien pomysł co do niej, ale najpierw powiedz mi Jay czy Dnice zgodził się na współpracę z nami? - Jay słysząc moje słowa lekko uśiechając się pokiwał głową 

- Tak. Dennis się zgodził na kolejną współpracę z nami i w poniedziałek podpisujemy dokumenty - odpowiedział brunet, a ja uśmiechając się pokiwałam głową 

- No i super kochanie. W takim razie pogadam najpierw z Mel, a potem wam powiem co i jak, dobrze? - kiwając głową Jay ciężko westchnął, a Richie pokręcił głową 

- Fajnie, że znów będziemy współpracować z Dennisem, ale czy mamy jeszcze jakieś inne pozytywne wiadomości by jakoś miło rozpocząć weekend po tej informacji o Izzym i Mel? - spytał się po chwili blondyn, a ja mimowolnie szerzej się uśmiechając zerknęłam na Jaya, który także uśmiechając się zerkał na mnie 

- No mamy takie małe dwie wiadomości. Po pierwsze mamy oficjalną zgodę na nagranie własnych wersji piosenek Backstreet boys, więc po poniedziałku wchodzimy do studia i nagrywamy piosenki… A teraz drugą, ale nie mniej ważną dobrą wiadomość przekaże Ana - ciemnooki nie dodając nic więcej gestem ręki wskazał na mnie, a ja nie mogłam powstrzymać nieco szerzej unoszących się kącików ust 

- No nie wiem czy przebije wiadomość, że będziecie śpiewać BSB po niemiecku, ale tak jakby no powoli odzyskuje władzę w nogach, a przynajmniej wróciło mi czucie w nogach - niebieskooki słysząc moje słowa zrobił wielkie oczy szeroko się uśmiechając

- Naprawdę? O boże Ann to jest naprawdę cudownie… Czemu od razu nie powiedzieliście o tej bombowej informacji, co? Wiedziałem, że tak będzie kochana… Zobaczysz, że rada moment znów staniesz o własnych siłach… - Cameron praktycznie natychmiast mocno mnie przytulił do siebie, a jego radość sprawiła, że sama szerzej uśmiechnęłam się cicho śmiejąc się 

- Nawet nie wiesz jak bardzo tego pragnę, ale wiem, że jeszcze trochę drogi przede mną do tego momentu, więc cieszę się tym co jest teraz… - rzuciłam natychmiast, na co przyjaciel pokiwał głową 

- I to jest najważniejsze kochana… Zobaczysz, że te małe kroczki przyniosą duży rezultat... Dobra lecę dokończyć piosenkę, a potem zajrzę do tego naszego durnia - Richie nic więcej nie dodając pocałował mnie w policzek, po czym wyszedł, a ja spojrzałam się na bruneta, który uśmiechając się pocałował mnie w głowę 

- Myślisz, że jest jakaś szansa dla Izzyego i Mel? - spytał się po chwili Jay, a ja pocieszająco na niego patrząc wzruszyłam ramionami 

- Nie wiem Jay… Wiem, że oboje się kochają, ale jednak Izzy przesadził, a Mel jest załamana tym wszystkim… Boję się, że może być bardzo trudno to posklejać i będzie to wymagało długiego czasu… Nie wiem także czy powinniśmy próbować ich pogodzić czy pozwolić by to samo szło swoim torem… - brunet słysząc moje słowa ciężko westchnął kręcąc głową 

- Nie mogę uwierzyć, że w ogóle coś takiego zrobił…Niby zawsze był porywczy, ale… Dobra szkoda gadać o tym, bo jeszcze nas szlag trafi… Jak chcesz to przyniosę ci kawę i może wykombinuje ci ciastko z budyniem… - całując swojego ukochanego pokiwałam głową, na co on znów mnie pocałował, po czym wyszedł, a ja ciężko westchnęłam mając nadzieję, że jednak to wszystko ułoży się pomiędzy mulatką a brunetem 

***

- Cześć. Nie przeszkadzam? - gdy tylko usłyszałam pukanie do drzwi spojrzałam się w tamtą stronę i widząc Melindę lekko uśmiechnęłam się 

- Cześć kochana. Oczywiście, że nie przeszkadzasz, więc chodź i mów czy udało się wszystko co planowałaś? - mulatka siadając naprzeciw mnie ciężko westchnęła kiwając głową 

- Tak. Dziękuję ci, że zajęłaś Izza… Teraz tylko muszę oddać mu klucze i liczyć, że przestanie wydzwaniać do mnie dając mi święty spokój … - blado się uśmiechając powoli pokiwałam głową 

- Nie bądź zła za to pytanie, ale tak po prostu chciałabym wiedzieć czy naprawdę jesteś pewna, że pomiędzy wami to już koniec? Ja wiem, że on spieprzył na całej linii, ale jednak kochasz go i nosisz pod swoim sercem wasze dziecko - niepewnie zaczynając mówić niepewnie patrzyłam się na mulatkę, która niepewnie pokiwała głową 

- Ann… O boże Mel… Posłuchaj ja muszę z tobą porozmawiać i… - nim brunetka zdążyłam mi coś odpowiedzieć drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Izzy, który widząc Mel zrobił wielkie oczy, po czym zaczął iść w stronę brunetki, która widząc go natychmiast wstała i kręcąc głową szybko podeszła do mnie 

- Ale ja nie chce z tobą rozmawiać Izzy ani słuchać… To koniec Izzy i mam nadzieję, że przestaniesz mnie nękać telefonami... Tu masz klucze do swego mieszkania. Zabrałam z niego już wszystkie swoje rzeczy… - mulatka nie dodając nic więcej wyjęła z kieszeni jak nie mam pęk kluczy kładąc je na stole. Izzy słysząc słowa mulatki od razu pokręcił głową 

- Nie… Mel błagam cię wybacz mi… Wiem, że zawaliłem, ale naprawdę kocham ciebie i nasze maleństwo… - Izzy zaczynając mówić zrobił kilka kroków do przodu, ale Mel od razu zrobiła kilka kroków do tyłu 

- Nie Izzy… Nie zbliżaj się do mnie, rozumiesz?... Nigdy ci nie wybaczę i nie wierzę w twoje słowa… Chyba przestaje wierzyć nawet w to, że kiedykolwiek naprawdę mnie kochałeś… Zawsze patrzyłeś tylko na swój nos w ogóle nie interesowało ciebie moje zdanie ani czego ja chce i zawsze sprawiałeś, że nawet jak miałaś jakieś wątpliwości to i tak robiłam tak jak ty chciałeś… Ja naprawdę cię kochałam, ale to koniec… Nie chce dłużej być z tobą i po prostu to zaakceptuj zostawiając mnie w spokoju… - próbując nie okazywać żadnych emocji patrzyłam się na Izzyego, który ze łzami w oczach pokręcił głową 

- Mel… Naprawdę cię przepraszam za wszystko… Obiecuje, że się zmienię i wszystko będzie teraz inaczej… Ja naprawdę kocham ciebie i nasze maleństwo… - powiedział wyraźnie załamany Punc, na co mulatka również mając łzy w oczach też pokręciła głową 

-  Izzy zrozum, że to koniec… Nie wierzę w ani jedno twoje słowo... I tak dla jasności nie ma naszego maleństwa... Jest moje dziecko, które nie ma ojca... Prawdą jest taka, że zdradziłam cię... Tak bardzo pragnęłam dziecka, że zdradziłam cię marząc by zajść w ciążę, co jak wiesz się udało... - z trudem ukrywając szok najpierw spojrzałam się na ciemnooką, a potem na Izza, który wyraźnie szokowany pokręcił głową

- Naprawdę myślisz, że ja w to uwierzę?   Znam cię na tyle dobrze by wiedzieć, że nigdy mnie nie zdradziłaś Mel... Wiem, że chcesz mi dokopać, że sobie na to zasłużyłem, ale nie wykorzystuj do tego dziecka... ZROZUM, ŻE JA NAPRAWDĘ CIĘ, WAS KOCHAM... - rzucił natychmiast Izzy wręcz wykrzykując ostatnie słowa, na co pokręciłam głową bojąc się tego jak ta rozmowa się rozwija i dokąd to może pójść

- ALE JA CIEBIE JUŻ NIE KOCHAM I ZROZUM TO... - odkrzyknęła od razu Melinda, a ja pokręciłam głową wiedząc, że muszę to przerwać zanim to się zaostrzy i pójdzie w złym kierunku 

- Co się dzieje? - gdy tylko zobaczyłam wchodzącego do pomieszczenia Jaya od razu odetchnęłam z ulgą znacząco patrząc się na niego mając nadzieję, że od razu wyłapie powagę tej sytuacji i mi pomoże jakoś 

- Mel przyszła oddać Izzyemu klucze i właśnie wychodził, prawda kochana? Zobaczymy się w domu i wtedy pogadamy, ok? - szybko rzucając znaczące spojrzenie przyjaciółce ponownie spojrzałam się znacząco na Jaya, który na szczęście rozumiejąc moje intencje stanął obok Izzyego

- Nie... Mel proszę cię porozmawiajmy sami… Błagam… - wyraźnie załamany Lizzy patrzył się błagalnie na mulatkę, która ocierając mokre od łez policzki pokręciła głową zmierzając w stronę drzwi. Młodszy brunet praktycznie od razu gdy brunetka przechodziła obok niego chciał złapać ją za rękę, ale Jay uniemożliwił to zasłaniając ją sobą przez co Izz próbował natychmiast go przesunąć

- Izzy uspokój się… W takich emocjach nic nie załatwicie, a możecie powiedzieć o dwa słowa za dużo… - rzucił Jay gdy tylko Mel wyszła z pomieszczenia jednocześnie złapał za ramiona Izzyego, który chciał go ominąć by jak nie mam biec za mulatką 

- Jay do cholery puść mnie. Nie rozumiesz, że jeśli zaraz z nią nie porozmawiam, nie wyjaśnię z nią tego wszystkiego to stracę ją i dziecko… Ja naprawdę ją i nasze maleństwo kocham… - nie powiem widok kompletnie załamanego Izzyego poczułam uścisk w klatce piersiowej 

- Izzy my to rozumiemy i chcemy waszego szczęścia, ale... Ja wiem, że to cholernie trudne, lecz jeśli ci na niej naprawdę zależy to daj jej to czego potrzebuje czyli spokoju i czasu, a ty postaraj się też zachować spokój i od czasu do czasu delikatnie w sposób nienachalny dawaj jej odczuć, że jesteś obok niej, że zależy ci na niej, że ją kochasz i chcesz być z nią i dzieckiem... - powiedziałam patrząc się na Izza, który ze łzami w oczach pokręcił głową

- Ja wiem, że zawaliłem, ale naprawdę ją i nasze dziecko kocham... - szepnął załamany Punc, a ja skinęłam głową trochę mu współczując 

- W takim razie stary posłuchaj rady Anastasii… Oboje teraz jesteś pod wpływem silnych emocji i one nigdy nie są dobrymi doradcami… Niech emocje opadną i wtedy na spokojnie ze sobą porozmawiacie… Daj jej, wam czas… To najlepsze co możesz teraz zrobić Izzy… Przykro mi… - szepnął Jay, na co młodszy brunet zakrywając twarz rękami pokręcił głową, co spowodowało, że ciężko westchnęłam kręcąc głową. Cholera czemu jak coś się dzieje to muszą być rzeczy takiego kalibru, co? 

- Ann... - słysząc cichy szept Jaya spojrzałam się na niego i widząc jak znacząco patrzy się na mnie jestem głowy wskazując na drzwi skinęłam głową, po czym nie tracąc czasu wyjechałam z pomieszczenia zostawiając brunetów samych 

***

- Hej. Zaraz idę robić kolację. Masz jakieś specjalne zachcianki? - gdy tylko powoli wjechałam do pokoju, w którym była Mel zobaczyłam jak mulatka leżąc na łóżku masuje się po jeszcze niewidocznym brzuchu i praktycznie od razu lekko uśmiechnęłam się. Przyjaciółka widząc mnie również lekko uśmiechnęła się 

- Jak na razie nie mam jakiś szczególnych zachcianek, ale tak szczerze mówiąc to nie pogardzę kanapką z ogórkiem i pomidorem… - cicho się śmiejąc pokiwałam głową jednocześnie ustawiłam się jak najbliżej łóżka dziewczyny 

- Możesz liczyć nawet na dwie kanapki kochana… A tak w ogóle to trzymasz się jakoś? Mogę z Jayem jakoś ci pomóc? - mulatka słysząc moje słowa blado się uśmiechając powoli usiadła tak by siedzieć obok mnie 

- Jakoś się trzymam, trzymamy kochana i tak po prawdzie to oboje już wiele dla mnie, dla nas robicie, bo przecież pozwalacie bym mogła się u was zatrzymać dopóki niczego nie znajdę i nie wiem jak będę mogła się wam odwdzięczyć za to ani jak podziękować wam… - słysząc słowa przyjaciółki lekko uśmiechnęłam się kręcąc głową jednocześnie wzięłam ją za rękę lekko ją ściskając 

- Kochana my robimy to co trzeba zrobić i nie musisz nam dziękować… Ważne byś dobrze się czuła i robiła to co dyktuje ci serce kochana…  - mówiąc patrzyłam się na przyjaciółkę, która lekko uśmiechając się skinęła głową 

- Wiesz tak szczerze mówiąc to pomimo wielu obaw i wątpliwości to przynajmniej jednej decyzji jestem pewna - mulatka nic więcej nie dodając nic więcej położyła rękę na swoim brzuchu, przez co mimowolnie uśmiechnęłam się domyślając się co to może oznaczać 

- Domyślam się, że masz wątpliwości i obawy, gdzie szczerze mówiąc sama nie wiem czy dobrze zrobiłaś mówiąc Izzyemu, że niby jego zdradziłaś a dziecko nie jest jego, ale pamiętaj, że masz nas i my wszyscy ci pomożemy gdy tylko trzeba będzie kochana… No a tak w ogóle to może właśnie coś zaradzę na choć jeden twój problem, a mianowicie idziesz jutro do lekarza i bierzesz zwolnienie na okres ciąży do obu prac… No nie patrz się tak na mnie tylko mnie posłuchaj… Przecież teraz potrzebujesz pieniędzy, a o ile się orientuje to żaden pracodawca nie może zwolnić ciężarnej kobiety, więc prawo cię chroni i nie powinnaś z tego sama rezygnować... Nie wiem czy zamierzałaś pracować do końca ciąży, ale powinnaś się oszczędzać, więc bez żalu weź wolne na okres ciąży, a gdy urodzisz to pójdziesz na urlop wychowawczy. Kiedy ci się on skończy to wrócisz do pracy w ośrodku  oraz do wytwórni, ale będziesz pracowała z Julie oraz nowymi podopiecznymi wytwórni, a chłopaków przejmie Dnice... - Melinda słysząc moje słowa ze łzami w oczach pokręciła z niedowierzaniem głową, po czym po prostu przytuliła mnie

- Kochana bardzo ci dziękuję... Nie wiem jak mam ci dziękować ani jak ci się odwdzięczę... - słysząc szept przyjaciółki lekko uśmiechnęłam się mocniej się do niej przytulając

- Nie masz za co mi dziękować i nie musisz się za nic odwdzięczać... Aczkolwiek może jednak w ramach podziękować pogadasz z Thomasem czy nie dałby rady brać mnie więcej na rehabilitację niż teraz, bo... Zresztą sama zobacz co dziś się stało... - zaczynając mówić nieco odsunęłam się od Melindy, gdzie urywając spojrzałam się na swoje nogi i już po krótkiej chwili udało mi się poruszać palcami

- Ann... To cudownie kochana... Naprawdę się cieszę, że operacja się udała i, że powoli odzyskujesz władze w nogach... Aczkolwiek skoro ja mam się oszczędzać to ty nie możesz szarżować. Mimo, że od tamtych wydarzeń paradoksalnie nie minęło dużo czasu to jednak niestety musisz na nowo nauczyć się chodzić i ten proces musi nie tylko co swoje trwać, ale musi iść swoim torem, więc mimo swojej niecierpliwości postaraj się zachować spokój i słuchać się Thomasa, bo on się na tym zna i odpowiednio się tobą zajmie - mimo, że miałam lekki uśmiech na twarzy przekręciłam oczami. Zdaje sobie sprawę z tego, że wszystko musi trwać, ale jednak teraz gdy wraca mi czucie i zaczęłam poruszać palcami to chciałabym jak najszybciej znów stanąć na własnych nogach 

- Mogłem się założyć, że wysyłając cię do Mel w sprawie kolacji to zostaniesz na plotki... To co szef kuchni ma panią przygotować? - gdy do pokoju Wszedł Jay od razu spojrzałam się na niego rzucając mu uśmiech

- Kochanie nie chce cię dobijać, ale badania naukowe dowodzą, że to mężczyźni są największymi plotkarzami, więc nie narzekaj tylko idź i zrób nam pyszne kanapki z ogórkiem i pomidorem oraz herbatę - brunet słysząc moje słowa lekko uśmiechając się pokręcił głową, po czym podszedł do mnie i pocałował w głowę

- Czy macie jeszcze jakieś zachcianki?... To w takim razie zawołam was gdy kolacja będzie już na stole... - ciemnooki widząc jak obie kręcimy głowami na jakie pytanie puścił mi oko, po czym wyszedł, a ja spojrzałam się na Melindę i obie cicho się zaśmiałyśmy

- Naprawdę bardzo wam dziękuję... Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie wy... - mimo tego, że kąciki moich ust nieco uniosły spojrzałam się na przyjaciółkę spod byka kręcąc przy tym głową 

- Jeśli jeszcze raz podziękujesz to przysięgam ci, że zapomnę o tym, że jesteś w ciąży i kopnę cię w ten twój zgrabny tyłek, rozumiesz? - mulatka słysząc moje słowa cicho się zaśmiał kręcąc głową 

- Dobra to może w takim razie chodźmy pomóc Jayowi by nie narzekał, że sam wszystko musiał zrobić... - nie mogąc powstrzymać cichego chichotu pokiwałam głową, po czym obie pokierowałyśmy się w stronę kuchni. 


Brak komentarzy: